czwartek, 16 czerwca 2016

T H R E E

                W sobotni poranek Peter Walker wybrał się na połów ryb. Wczorajszego wieczoru popadł w lekki konflikt ze swoją żoną. Oczywiście przyczyną kłótni było zaginięcie jego ukochanego syna. Nie mógł już dłużej słuchać jak miłość jego życia obarcza go winą. Liam nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych, obydwoje byli zaskoczeni i wstrząśnięci jego nagłym zniknięciem. Peter nieustannie myślał co było powodem zaginięcia. Czasem miał złe przeczucie i obawiał się, że z jego synem stało się coś naprawdę bardzo złego. Jednak wciąż miał nadzieję, że to wszystko okaże się nastoletnim buntem Liama. Łowienie ryb zawsze działało na Petera w sposób uspokajający. Dziś wybrał dość nietypowe miejsce o którym zapomniał na dość długi czas. Miał do niego sentyment, ponieważ jako młodzieniec spędzał tutaj bardzo wiele czasu.
                Gdy tylko zarzucił wędkę jego uwagę przykuła folia, która leżała na brzegu kilkanaście metrów od kładki, na której przebywał Peter. Zniesmaczony faktem ruszył w jej stronę chcąc ją usunąć z wody. Przeklinał dzisiejszą młodzież, która w ogóle nie potrafi uszanować tego czym ich obdarzyła Matka Natura i dewastują wszystko. Gdy znalazł się już bliżej i dojrzał co w sobie kryje folia jego ciało zdrętwiało. Był na poważnie zszokowany, że tam znajduje się ludzkie ciało. Nie wiedział co powinien zrobić, czy zajrzeć kto tam się znajduje czy najpierw zadzwonić na policje? Stwierdził, że nie może tam zajrzeć sam. Bał się tego czyje ciało może się tam znajdować.
                Po przyjeździe funkcjonariuszy Peter pamięta wszystko jak przez mgłę. Spełnił się jego najgorszy koszmar. Widok martwego ciała jego syna prawdopodobnie pozostanie w głowie już do końca życia. Przez kilkanaście minut stał spokojnie w pobliżu policjantów, których pojawiało się coraz więcej. Nagle wybuchł płaczem. Uświadomił sobie, że to wszystko dzieje się naprawdę, a cała sprawa dotyczy jego jedynego syna, którego już nigdy nie przytuli do siebie, nie pochwali, nie powie mu jak bardzo go kocha. Wiedział jedno, on nie chce żyć w świecie, w którym stracił swoje dziecko. Bo ból, który właśnie czuje jest najgorszym uczuciem na świecie.
                – Panie Walker, możemy już pana zabrać na komendę? Musimy porozmawiać – powiedział spokojnym tonem jeden z policjantów. Sprawiał wrażenie lekko przestraszonego. Ciekawe czy to było spowodowane strachem przed wybuchem ojca, który stracił syna czy po prostu przerażenie wynikało z faktu, że w tak małym miasteczku dzieją się tak okropne rzeczy.
                 
                ***

                Alison po zjedzeniu obfitego śniadania włączyła telewizor w salonie. W sobotnie poranki kochała się polenić. Ubrana w stare, dziurawe legginsy i do tego luźny t-shirt czuła się najlepiej na świecie. Zrelaksowana zaczęła przełączać kanał po kanale, aż w końcu trafiła na lokalne wiadomości. Dreszcze przebiegły po jej ciele, gdy ujrzała wiadomość o odnalezieniu ciała Liama Walkera. Gdy podano miejsce, w którym odnaleziono zwłoki, Alison poczuła jak robi jej się słabo. Przed jej oczami nastała ciemność.
                – Nie wiemy na razie zbyt wiele. Jedno jest pewne, ten kto zabił tego nastolatka nie pozostanie na wolności zbyt długo. Policja już rozpoczyna śledztwo w tej sprawie – mówiła prezenterka wiadomości. Ali była przekonana, że już wkrótce wszystko się wyda. Jaki był sens to wszystko ukrywać? Teraz poniosą jeszcze większe konsekwencje. Po tej wiadomości nie mogła się skoncentrować na kontynuowaniu swojego rytuału. Udała się na górę prosto do swojego pokoju, chcąc obmyślić dalszy plan działania. Pomimo anonimowej wiadomości, która mówiła, aby się nie wychylała, ona była gotowa do działania. Jej jedynym celem było to, aby sprawiedliwości stało się zadość. Bez względu na to jak bliska będzie jej ta osoba.
                – Myślałem, że już tutaj nie wejdziesz – usłyszała męski głos, gdy znalazła się już w swoim pokoju. Zareagowała histerycznym krzykiem, sięgnęła po pierwszą lepszą rzecz i rzuciła w kierunku chłopaka, który jakby nigdy nic siedział na jej łóżku – Ała! Alison! Odbiło ci? Wczoraj dostałem kamieniem, dzisiaj… co to właściwie jest?
                – Mi odbiło?! – odkrzyknęła dziewczyna próbując uspokoić bicie swojego serca, podczas gdy Martin badał opakowanie balsamu, którym go rzuciła – Od czego są drzwi? Nie możesz jak normalny człowiek zapukać i wejść przez te cholerne DRZWI WEJŚCIOWE? Masz szczęście, że moja mama jest w pracy! Oszalałaby, gdyby usłyszała mój krzyk!
                – Czy mam wyjść i wejść jak normalny człowiek? – zapytał wesoło chłopak. Alison złapała się za głowę.
                – Już po fakcie. Potraktuj to jako wskazówkę na przyszłość. Jak ty właściwie się tutaj dostałeś?
                – Przez okno – odpowiedział beztroskim tonem. Ali zgryzła wargi. Skąd on wiedział, które okno jest od jej pokoju? – Zajmijmy się może czymś ważniejszym. Policja rozpoczyna śledztwo, ale dowiedziałem się czegoś.
                – Masz mi zamiar powiedzieć czego? – zapytała zdenerwowana. Była wciąż wściekła na chłopaka. Przyprawił ją prawie o atak serca. Po takich wydarzeniach jakie razem przeżyli powinien wiedzieć, że nie wolno mu pojawiać się tak nagle. Wciąż ją jednak niepokoił fakt, że chłopak dokładnie wiedział jakie okno prowadzi do jej pokoju. Czy już tutaj kiedyś był? Czy po prostu ją podglądał?
                – Na ciele Liama znajdują się rany, ktoś go poranił jakimś ostrym narzędziem – oświadczył dziewczynie. Alison jedynie zaczęła obgryzać paznokcie ze zdenerwowania. Jak dla niej ta informacja zbyt wiele nie zmienia, chłopak wciąż jest martwy a Martin jest uznany za mordercę przez wiele osób z ich towarzystwa – Czym niby miałbym poranić Liama? Nie miałem przy sobie noża! Jestem jednak ciekawy… Jestem pewien, że gdy sprawdzałem czy rzeczywiście nie żyje, to on nie miał żadnych ran.
                – Byliśmy w szoku, może tego nie dostrzegliśmy… – Ali za każdym razem próbowała sobie usprawiedliwić wszelkie niedostrzeżenia. Martin wstał i zaczął się rozglądać po pokoju, jakby oczekiwał, że odnajdzie tutaj coś niezwykłego.
                – Już sam nie wiem co się stało tamtego wieczoru.
                – Coś bardzo złego… – wyszeptała dziewczyna. Usiadła na swoim łóżku. Brakowało jej już siły na porządkowanie wszystkich faktów. Ta sprawa była bardziej skomplikowana, niż jej się wydawało na początku. Co będzie dalej? Z nią? Z Martinem?
                – Muszę już iść – oświadczył Martin, który kierował się w stronę okna.
                – Proszę Cię! Wyjdź chociaż jak normalny człowiek! – krzyknęła załamana zachowaniem chłopaka, który stał już parapecie. Ten uśmiechnął się do dziewczyny.
– Problem w tym, że ja nie jestem normalnym człowiekiem – po czym niespodziewanie zniknął. Alison natychmiast wychyliła się, chcąc zobaczyć czy chłopak bezpiecznie znalazł się na ziemi. Przeskakiwał właśnie przez płot. Jak on to robił? Dziewczyna przez chwilę stała przy oknie, obserwując ruch uliczny. Skoro Martin dostał się bezproblemowo do jej pokoju, to znaczy, że każdy może w ten sposób wejść do niej.

***

                Blondwłosa dziewczyna wstała z ławki i zaczęła chodzić po brzegu jeziora. Kaczki, które pływały w pobliżu wzniosły się ku górze i natychmiast opuściły miejsce bojąc się człowieka. Nina prychnęła pod nosem. Jakby chciała coś zrobić tym głupim kaczkom, to już dawno by to zrobiła… Przy ławce, którą przed chwilą opuściła dziewczyna pojawił się chłopak. Dziewczyna nawet go nie zauważyła, on podszedł po cichu do niej i delikatnie chwycił za rękę. Przestraszona blondynka odskoczyła, ale gdy zobaczyła, że przed nią stoi James odetchnęła ulgą.
                – Co ty tutaj robisz? – spytała cicho, po czym poprawiła swoje włosy. James wywoływał u niej mieszane uczucia. Z jednej strony sprawiał wrażenie takiego uroczego chłopaka, który sprawi, że w końcu będzie szczęśliwa. Z drugiej strony James był jedną, wielką tajemnicą. Bardzo często sposób w jaki się do niej zwracał sprawiał, że się bała.
                – Wracam od babci – wytłumaczył się chłopak. Przez chwilę przyglądał się Ninie, która omijała jego wzrok. Wyraźnie ją coś dręczyło – Słyszałaś?
                – Tak – odpowiedziała natychmiast. Doskonale wiedziała, że mówi on o odnalezieniu ciała Liama. Oglądała z przerażeniem poranne wiadomości. Mimo to wiedziała, że jej nic już nie grozi. Nawet jeśli policja dojdzie do tego co się tak naprawdę stało… Wtedy zaprzeczy, że była na tej imprezie.
                – Ten Martin jest kompletnym idiotą… – stwierdził lekceważąco James, po czym zmierzwił ręką swoje włosy.
                – Dlaczego tak mówisz?
                – Nie chciałem cię martwić, bo to po części dotyczy twojej przyjaciółki… – powiedział cicho i odwrócił się plecami do Niny. Sam zaczął się z zaciekawieniem przyglądać kaczkom, które znajdowały się kawałek dalej. Blondynka stanęła przed chłopakiem, chcąc go zmusić do wyjawienia prawdy.
                –  O czym ty mówisz? – chłopak przez chwilę trzymał ją w niepewności swoim milczeniem i unikaniem jej wzroku. Aż w końcu spojrzał jej prosto w oczy. Nina czuła jak miękną jej nogi.
                – Podsłuchałem wczoraj rozmowę Martina i Alison. Po lekcjach siedzieli razem na ławce pod szkołą, okno było uchylone, więc wszystko słyszałem. Nie myśl, że podsłuchuje ludzi… Ale ja po prostu, gdy usłyszałem jak Martin mówi, że muszą odkopać ciało spanikowałem. Musiałem usłyszeć o czym oni mówią – Nina pokręciła z niedowierzaniem głową. Alison, która tak to wszystko przeżywała miałaby odkopać trupa? Przecież to jest niedorzeczne – Hudson mu pomaga! Proszę cię, uważaj na nią.
                – Ostrzegasz mnie przed moją przyjaciółką? – zapytała zirytowana. To co James do niej mówił nie miało jak dla niej najmniejszego sensu.
                – Ostrzegam cię przed osobą, która przyczyniła się do śmierci Liama! – krzyknął sfrustrowany. Chciał, aby Nina mu uwierzyła. On chciał jedynie jej dobra. Tylko to się liczy.
                – Ale Ali tak to wszystko przeżywa. Musiałeś się przesłyszeć… To jest niemożliwe, żeby zgodziła się na coś takiego.
                – Nina, ale jak wytłumaczysz fakt, że Liama odnaleziono przy brzegu? Widziałem jak jego ciało zostało zakopane pod ziemią! – chłopak trochę za bardzo na nią napierał. Zrezygnowana dziewczyna usiadła na ławce, nie do końca wiedziała co ma odpowiedzieć – Chyba mi nie powiesz, że on sam wyszedł. On nie jest pieprzoną Alison DiLaurentis z serialu Pretty Little Liars. Był poraniony czymś ostrym! Widziałem to.
                – Nie rozmawiajmy już o tym! – krzyknęła zrozpaczona. Kiedy ktokolwiek zrozumie, że ona nie chce już rozmawiać o Liamie?
                – Dobrze, tylko miej na uwadze to co ci powiedziałem – powiedział po krótkiej ciszy. Jego ton głosu był o wiele łagodniejszy niż parę chwil temu. Nina odetchnęła z ulgą – Wiesz… Jeśli chcesz to możemy dzisiaj spróbować czegoś nowego. Supermany… Jeśli tylko chcesz – zaproponował, a dziewczyna lekko pokiwała głową na znak zgody. Jak dla niej to idealny sposób, aby zapomnieć.

***

                W niedzielny wieczór Alison brała długą kąpiel. Przez cały wolny weekend nie zrobiła niczego sensownego. Właściwie to całą sobotę i niedzielę spędziła w swoim pokoju. Zdecydowanie za dużo czasu poświęciła myśleniu o Martinie, aż w końcu wyciągnęła czyste kartki i wszystko dokładnie sobie rozpisała. Zrobiła nawet tabelkę, którą podzieliła na dwie części. Po prawej stronie znajdowały się argumenty, które świadczą przeciwko Martinowi, a po lewej te, które mogą udowodnić jego niewinność. Niestety, tych drugich nie uzbierała zbyt wiele. Ale coś w głębi jej duszy mówiło, że Martin jest niewinny. Dlaczego ona pojawiła się tak późno przed salą? Gdyby wyszła parę minut wcześniej to widziałaby wszystko doskonale.
                Po wyjściu z wanny na swoje mokre włosy nałożyła ręcznik, ubrała luźne dresy oraz czarny top, który przyklejał się do jej wilgotnego ciała. Jej mama siedziała w salonie i czytała Dziewiętnaście minut autorstwa Jodi Picoult, Alison jakiś czas temu poleciła swojej rodzicielce tę książkę. Gdy przygotowywała sobie kolację przypominała sobie treść lektury. Z zamyślenia wyrwał ją huk, który rozległ się na górnym piętrze.
                – Alison, zostawiłaś okno uchylone? – zapytała ją matka. Hałas i ją wyrwał z lektury. Dziewczyna szybko przeanalizowała całą sytuację. Czyżby w jej pokoju pojawił się ponownie niechciany gość? Wczoraj specjalnie kupiła doniczkę z kwiatkiem, aby miała czym zapełnić parapet.
                – Może wiatr je otworzył i strącił mi kwiatka. Sprawdzę i posprzątam po sobie – starała się mówić spokojnie, ale była zbyt roztrzęsiona. Całe szczęście jej mama była zafascynowana książką i wróciła do czytania. Alison dokończyła robić kolację i jak najszybciej pobiegła na górę. Bała się tego kogo tam zobaczy. Uchyliła drzwi i przez szparę spróbowała dojrzeć jakikolwiek ruch. Weszła do pokoju. Nie myliła się, doniczka leżała rozbita na ziemi. Obok klęczał Martin, zbierał odłamki. Ali odetchnęła ulgą. Właściwie kto inny mógłby wejść do jej pokoju w taki sposób?
                – Co ci mówiłam na temat normalnego wchodzenia? – zapytała chłopaka, który w milczeniu sprzątał – Zostaw to, poradzę sobie sama – oświadczyła chłodnym tonem. Chłopak natychmiast wstał. Przez moment stał plecami do Ali, a gdy w końcu odwrócił się i stanęli twarzą w twarz dziewczyna o mało co nie krzyknęła na cały dom. Chłopak miał rozcięty łuk brwiowy, z jego nosa leciała ciurkiem krew, a do tego miał rozwaloną górną wargę – Co ci się stało?
                – Nie wiem dlaczego tutaj przyszedłem – powiedział i ukrył twarz w dłoniach. Ali złapała za jego ręce, zanim chłopak rozmazał krew na swojej twarzy. Widok był naprawdę przerażający. Modliła się tylko o to, aby jej mama nie weszła teraz do jej pokoju sprawdzić co się stało. Musiał być jakiś podwód, dla którego wspiął się na górę i chciał zobaczyć właśnie ją. Mógł iść do Chucka.
                – Mogę ci jakoś pomóc? – zapytała i z uwagą przyglądała się każdej ranie – Martin, powinieneś iść do szpitala. To wygląda naprawdę poważnie – oświadczyła chłopakowi, który kompletnie ją ignorował. Patrzał się w jeden punkt na drzwiach – Hej! Powiesz mi co się stało? – zapytała Ali. Była już delikatnie poddenerwowana.
                – Nie – odpowiedział krótko, wciąż się na nią nie patrząc. To po jaką cholerę tutaj przyszedłeś?
                – To co ty ode mnie chcesz?
                – Nic – kolejna odpowiedź, która sprawiła, że Alison w myślach zaczęła liczyć, co miało na celu ją uspokoić. Ale to nic nie pomogło. Takie zachowanie doprowadzało ją do prawdziwej wściekłości. Ewidentnie coś się stało, a nawet nie dawał sobie pomóc.
                – Dobra, ty sobie tutaj posiedź…
                – Nie wiem dlaczego tutaj przyszedłem – powtórzył wcześniejsze słowa. Jego zachowanie było, aż za dziwne.
                – To już słyszałam.
                – Do zobaczenia w szkole – powiedział chłopak i wyszedł po raz drugi w ten weekend przez okno. Alison nie miała już siły, aby go powstrzymywać. To jego życie, sam podejmuje decyzje. Martin jest bardzo cwanym i samodzielnym chłopakiem, więc z pewnością sam sobie ze wszystkim poradzi.
               

                SUPERMANY –jest to rodzaj narkotyków. Nie do końca wiem jakie ma dokładnie działanie, ale chodzi o sam fakt, że to narkotyk.
Pod poprzednim rozdziałem obiecywałam dłuższe i ciekawsze rozdziały. Przez te parę dni napisałam do ósmego rozdziału. Po czym usunęłam to wszystko i zaczęłam drugi raz. Trochę pozmieniałam, namieszałam, poprzestawiałam. Poprzedni rozdział trzeci rozbiłam. Postanowiłam was troszkę przygotować na to co się wydarzy. Planowałam dodać w sobotę, ale niestety od rana do nocy jestem zajęta. Rozdział czwarty wrzucę raczej pod koniec czerwca/początek lipca. No i ogólnie mam wrażenie, że rozdział jest pełen błędów stylistycznych i językowych. Starałam się popoprawiać, ale chyba jest za późno i nie udało mi się dojrzeć wszystkiego.
To wchodzenie przez okno wydaje mi się takie… głupie. Musicie mi to wybaczyć, ale Martin musiał się pojawić w sposób nietypowy w jej domu. Jak to zrobił, skąd wiedział który to pokój. Tego się dowiecie za parę rozdziałów, obiecuję!
Jak myślicie co się stało Martinowi? ;)

8 komentarzy:

  1. Moje uczucia odnośnie tego rozdziału zaraz eksplodują, dosłownie. Smutno mi się zrobiło, czytając o tym jak ojciec dowiaduje się o śmierci syna. W dodatku, ten opis znajdujący się w tej części, dał o sobie znać i... Przez chwilę podlewałam własne rzęsy.
    Co do Jamesa... co z niego za typ. Wydaje mi się, że on chyba tutaj więcej nabroi, no ale nie jestem pewna. :') Ale jego tekst "On nie jest pieprzoną Alison DiLaurentis z serialu Pretty Little Liars." rozwalił mnie na łopatki xD
    No i Martin... chłopie co Ci się stało? <- I na to pytanie mam mnóstwo odpowiedzi, ale żadna nie wydaje się być sensowna, więc ja może poczekam aż chłopaczek wytłumaczy co mu się stało...
    Po skończeniu rozdziału uśmiechnęłam się do ekranu. Rozdział ś-w-i-e-t-n-y. Mam ochotę przeczytać go jeszcze raz. Wystarczy mi tylko czekać na kolejny! :D
    Dużo weny przysyłam! ~
    Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dodatku zapraszam na rozdział 3. :')
      KLIK

      Usuń
    2. Po raz kolejny Ci dziękuję za miłe słowa! Nawet nie wiesz jak się uśmiecham, gdy czytam komentarze od Ciebie!
      Martin wytłumaczy co mu się stało, ale to dopiero za parę rozdziałów. :D
      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. Przeczytałam już wcześniej, ale dopiero teraz znalazłam czas i siłę, by coś napisać. Zacznę od Martina. Kurde... Uwielbiam tego gościa xd Ten moment, w którym tak po prostu pojawił się w pokoju Alison był genialny. Tak samo jak to że przyszedł do niej, kiedy został pobity. Sama Alison w tym rozdziale wypadła jakoś tak spokojnie. Wiadomo sprawy się komplikują, bo znaleziono ciało tego chłopaka. Swoją drogą nie byłabym sobie w stanie wyobrazić bólu jego ojca, kiedy zamiast łowić ryby w stawie znalazł martwe ciało swoje dziecka.
    Oficjalnie nie lubię Jamesa. No nie trawię tego gościa. Zresztą mam dziwne przeczucie, że jest zamieszany w śmierć Liama bardziej niż można byłoby przypuszczać.
    Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam i ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło! Suuuper, że lubisz Martina! Ja także bardzo lubię jego postać i wręcz uwielbiam pisać fragmenty o nim, no a póki co jest ich bardzo wiele. :)
      Dziękuje bardzo i wzajemnie! :*

      Usuń
  3. Smutno mi się zrobiło na myśl, że ojciec Liama nie mógł się z nim pożegnać, nic, ba, odnalazł jego ciało, widział to wszystko na własne oczy. Widok martwego dziecka, swojego dziecka... Zostawia piętno.
    Co się dzieje z Martinem? Wszystko jest takie dziwne i tajemnicze, ale oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jakoś lubię tego chłopaka, jest taki... Inny.
    Pozdrawiam
    Dellirah
    http://short-stories-dellirah.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to bardzo przykre, a tak naprawdę taka jest rzeczywistość. Wielu rodziców traci swoje dzieci i nawet nie może się z nimi pożegnać. Współczuję każdemu kogo to spotkało. :<
      Co z Martinem? Odpowiedź za kilka rozdziałów ;> zajrzałaś i skomentowałaś! Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Witam!
    W końcu tutaj dotarłam i nie żałuję! Historia, która nam tutaj przedstawiasz naprawdę mnie wciągnęła i już nie mogę się doczekać dalszego ciągu!
    Żal mi ojca Liam'a. Nie ma nic gorszego od znalezienia zwłok własnego dziecka. Serce mi pękło podczas czytania tego fragmentu...
    Jestem bardzo ciekawa: kto tak urządził Martina i kto zabił w tak straszny sposób Liam'a?
    Chciałabym już znać odpowiedzi na swoje pytania.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, tym samym życzę Ci dużo weny, jak i czasu na pisanie!
    Prosiłabym o powiadomienie o nowym rozdziale.
    Pozdrawiam, Eunice!
    I zapraszam również do siebie!

    [ http://madeline-dean.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń