Zmęczona
Alison usiadła na zimnych schodach, które prowadziły prosto na salę, w której
bawili się parę dni temu. Bardzo się spieszyła na spotkanie z Martinem, a że
mieszka prawie na obrzeżach miasta miała spory kawałek do przejścia. Niestety,
on nie podchodził do sprawy w ten sam sposób co ona. Zależało jej, aby zobaczyć
miejsce, w którym pochowany jest Liam. Z racji tej, że się bardzo spieszyła,
aby zdążyć na konkretną godzinę, nie ubrała się w odpowiedni sposób do pogody. Popołudniu zerwał się silny wiatr, a nad miastem zawisły ciemne
chmury, które zwiastowały ogromną ulewę. Dziewczyna owinęła się szalikiem, była
to jedyna rzecz, którą zdążyła złapać, gdy wychodziła ze swojego pokoju. Z
każdą kolejną minutą spóźnienia była coraz bardziej wściekła na Martina. Gdy
minęło dwadzieścia minut była już gotowa opuścić miejsce i działać
samodzielnie. Ale nagle podjechało białe auto, kierowca zaparkował w
wyznaczonym miejscu przed budynkiem.
– Już
myślałam, że nie masz zamiaru się pojawić – mruknęła w stronę chłopaka, który zmierzył ją jedynie wzrokiem.
– W
bardzo odpowiedni sposób się przygotowałaś. Nie wiem czy jesteś świadoma, ale idziemy do lasu – otworzył bagażnik, a Alison przeszły dreszcze po ciele. Przez
moment bała się co wyciągnie, ale kamień jej spadł z serca, gdy rzucił w jej
stronę bluzę, która wydawała się bardzo ciepła – W lesie znajduje się jezioro.
A nie wiem czy wiesz, ale przy wodzie zawsze jest zimno.
– Dziękuję – powiedziała, gdy założyła na siebie bluzę. Martin sprawiał wrażenie
bardzo zdenerwowanego. Ali zaczęła się zastanawiać nad powodem, dla którego
chłopak się spóźnił. Wcześniej uważała, że taki już jest. Niepunktualny.
Nieodpowiedzialny. Gdy szli razem przez cmentarz, a wokół nich panowała głucha
cisza, Alison była pewna, że coś musiało się stać. Kobieca intuicja jeszcze
nigdy jej nie zawiodła.
– Robi
się ciemno – zauważył chłopak. Słońce już dawno zaszło, a przez chmury, które w dalszym ciągu wisiały nad miastem można było odnieść wrażenie, że jest bardzo
późna godzina. Martin zatrzymał się i ze swojego plecaka wyciągnął dwie
latarki. Jedną wręczył Alison. Był on naprawdę przygotowany.
– Skąd
właściwie wiesz gdzie jest zakopane jego ciało? – spytała nieśmiało Ali, która zaczęła oświetlać sobie drogę dookoła. Szła ostrożnie za Martinem odkąd wyszli
tylnym wyjściem z cmentarza i wkroczyli w ścieżkę, która zaprowadziła ich
prosto do lasu. Pomimo oświetlenia co chwilę potykała się o jakąś większą
gałązkę lub o zwykłą szyszkę.
– Nie
tylko ty chciałaś zobaczyć to miejsce – odpowiedział tak cicho, że Alison ledwo
co go usłyszała. Usłyszała jakiś dziwny szelest za sobą, jakby łamanie gałęzi.
Czy ktoś ich śledzi? Odwróciła się i poświeciła latarką szukając jakiejkolwiek
oznaki życia – Wszystko w porządku?
-
Wydawało mi się, że ktoś jest w pobliżu – powiedziała mu zgodnie z prawdą.
Bardzo się bała. Gdyby ktoś jej dwa tygodnie temu powiedział, że będzie znajdować
się w lesie, ponieważ chce zobaczyć miejsce, w którym jest zakopane ciało
chłopaka, który został zabity podczas imprezy, a ona będzie się znajdować z
mordercą to prawdopodobnie powiedziałaby temu komuś, że oszalał. Choć jeśli
Martin rzeczywiście przyczyniłby się do śmierci tego chłopaka to czy teraz
szłaby sobie tak normalnie do tego miejsca? – Dlaczego chciałeś zobaczyć to
ciało?
– Trudno mi jest to wytłumaczyć – wyszeptał i w tym samym momencie się zatrzymał. Alison, która ciągle spoglądała w prawą część lasu, nie zauważyła nagłego zatrzymania
i wpadła na chłopaka – Codziennie słyszę co rzekomo zrobiłem, a jedyną osobą,
która mi wierzy to Chuck. Parę dni temu miałem taką chwilę, podczas której
naprawdę uwierzyłem w to wszystko. A co jeżeli rzeczywiście uderzyłem go na
tyle mocno, że on upadł? I uderzył się w skroń? W końcu miał głowę przy krawężniku… Uwierzyłem, że byłem w takim amoku… że nie pamiętałem co tak
naprawdę zrobiłem później. Chciałem tutaj przyjść, chciałem się pomodlić nad jego zakopanym
ciałem, prosić Boga o przebaczenie, bo ja nie chciałem tego zrobić! Ale gdy już
tutaj się pojawiłem uświadomiłem sobie, że to nie moja wina. Jestem niewinny.
Jedyną rzeczą, którą zrobiłem temu chłopakowi to sprzedanie mu naprawdę mocnego
policzka, ale miałem ku temu powód – skończył swoją opowieść i od razu ruszył
ponownie naprzód. Alison, która była zszokowana otwartością chłopaka musiała przyspieszyć kroku, aby go dogonić.
– Co
takiego się działo na tej imprezie? – spytała się Alison wracając myślami do
ich wcześniejszej rozmowy. Co on miał takiego na myśli?
– Alison, zrozum, że ja nie chcę o tym rozmawiać – oświadczył Martin dość chłodnym tonem. Jasne już było dla Alison to,
że więcej jej dziś nie powie. Westchnęła głęboko. Jak ona ma mu pomóc? Im
bliżej znajdowali się wody, tym bardziej robiło się chłodniej. Gdy temperatura
osiągnęła około zera zatrzymali się. Blisko wody znajdowała się rozkopana
ziemia, z daleka była widoczna dziura.
– Czy
to tutaj? – wyszeptała bardziej sama do siebie niż do Martina. Zaświeciła
latarką prosto do dziury, było tam jednak pusto.
– Nie
ma go… Cholera! – krzyknął przerażony chłopak. Zaczął biegać dookoła dołu,
świecił latarką dookoła, po pobliskich krzakach, jakby miał nadzieje, że
znajdzie ciało Liama. Alison sama zamarła w przerażeniu, próbowała to wszystko
poukładać, ale w jej głowie panował kompletny chaos. Zaczęła bardziej się
przyglądać rozkopanej ziemi, stamtąd coś wystawało. Kompletnie zamyślona
schyliła się i przyjrzała się tajemniczemu obiektowi. Była to biała,
pognieciona kartka, na której było coś zapisane. Pociągnęła za róg i odczytała
wiadomość.
LEPIEJ
DLA WAS BĘDZIE, GDY PRZESTANIECIE WĘSZYĆ…
Po jej
ciele przeszły dreszcze. W tym momencie była na poważnie przestraszona. Ktoś
ich obserwuje? Rozejrzała się niespokojnie wokół. Nikogo nie było w pobliżu. No
właśnie. Nikogo. Martin gdzieś zniknął… W jej głowie pojawiła się jedna teoria:
Martin ją okłamał. On był winny śmierci chłopaka. Próbowała ustać na nogach,
które były jak z waty. Strach sparaliżował całe jej ciało, nie mogła się w
ogóle ruszyć. Była przekonana, że to koniec. Zamorduje ją za to, że próbuje
rozwiązać tę sprawę. Czy w tym dole rzeczywiście powinno się znajdować ciało
Liama, może jest przygotowany specjalnie dla niej? Strasznie zaczęła żałować,
że nikomu nie powiedziała, gdzie tak naprawdę idzie…
– Alison! – rozległ się męski krzyk. Poczuła, że kamień spada jej z serca. Ale
czy rzeczywiście powinna czuć ulgę? Minimalnie rozluźniona, drżącymi rękoma
chwyciła leżący kamień. Nie podda się tak łatwo. Powoli ruszyła w stronę skąd
dochodziło wołanie, ściskając mocno kamień. Była gotowa w każdym momencie
zaatakować chłopaka. On pojawił się znikąd, wyszedł zza któregoś drzewa co
sprawiło, że Ali spanikowała i odruchowo rzuciła w niego kamieniem.
– Zwariowałaś? – zapytał nerwowo trzymając mocno ramię, w które dostał.
– Gdzie
byłeś? – spytała dziewczyna, która póki co nie miała żadnych wyrzutów sumienia
z powodu ataku na chłopaka. Trzymała się w bezpiecznej odległości od niego, w
ostateczności była w gotowości na ucieczkę. W tym przypadku jej szanse były
minimalne z powodu jej kiepskiej kondycji. Ale w końcu warto jej spróbować
wszystkiego, jeżeli może to uratować twoje życie.
– Zejdźmy
bardziej w stronę wody to zobaczysz to co ja – powiedział przerażonym tonem –
Tylko szybko proszę, chcę stąd się zmyć jak najprędzej.
Gdy
tylko zeszli w stronę jeziora Ali zobaczyła to. Ogromna biała folia, która
dryfowała po powierzchni wody. Od razu przypomniał jej się serial Miasteczko
Twin Peaks, w którym w taką folię było owinięte ciało Laury Palmer. Czy tam
było ciało Liama? Zaczęła się cofać.
– Zmywamy się stąd – na to hasło obydwoje szybkim tempem ruszyli w kierunku
cmentarza. Droga powrotna przebiegła zdecydowanie sprawniej. Usiedli w aucie z
ogromną ulgą, że są cali. Martin odpalił silnik i wyjechał z parkingu, chcąc się
oddalić jak najdalej od tego miejsca. Alison przez parę minut wahała się czy
powinna powiedzieć chłopakowi o tajemniczej wiadomości, którą odnalazła.
– Spójrz – wręczyła mu pogniecioną kartkę. Chłopak zatrzymał się pod miejscową
plażą i odczytał wiadomość. Nie wydawał się jakoś szczególnie przestraszony czy
zdziwiony. Przyjął to z obojętnością i oddał kartkę dziewczynie – Nie skomentujesz
tego?
– Alison… Nie mam pojęcia co to wszystko ma znaczyć. Wydaje mi się, że ktoś...
Właściwie to nie ktoś, tylko osoba, która tak naprawdę przyczyniła się do
śmierci Liama. Sam nie wiem czy to był ktoś kto jest nam w jakiś sposób bliski
czy ktoś z tamtych chłopaków. Ale ten ktoś będzie próbował mnie wrobić –
oświadczył ze złością. Dziewczyna westchnęła głęboko. Martin znajdował się w
bardzo kiepskiej sytuacji.
– Pomogę ci. Coś wymyślimy… - próbowała dodać mu otuchy, ale sama jakoś nie mogła uwierzyć w to co mówi. Jeśli ktoś będzie ich obserwować na każdym kroku to
będzie im bardzo trudno oczyścić Martina.
– Czy
twoja pomoc ciągle będzie polegać na tym, że będziesz we mnie rzucać
kamieniami? To serio zabolało…
– Ja
przepraszam… Znikłeś i tak nagle się pojawiłeś…
– Nie
rozmawiajmy już o tym.
– W
porządku, właściwie to mogę tutaj wysiąść… – wyszeptała. Marzyła o tym, aby znaleźć się w swoim pokoju, gdzie będzie mogła oczyścić już swój umysł. Tak
bardzo marzyła o gorącej kąpieli, podczas której wszystko sobie uporządkuje.
– Ty
chyba zwariowałaś – oświadczył chłopak, a dziewczyna uniosła brwi ze
zdziwienia. Chyba nie chciał jej zakazać powrotu do domu? – Nie puszczę cię
samej… Odwiozę cię.
– Martin…
- zaczęła nieśmiało. Właściwie to sama nie wiedziała co powinna powiedzieć. Ale
czuła, że to jedyne co w tym momencie musi – Dziękuję… za wszystko.
***
Po
gorącej kąpieli Alison w końcu położyła się na swoim łóżku. Sięgnęła po telefon
i zaczęła przeglądać listę kontaktów. Chciała się skontaktować z Martinem, ale
nie może go tak ciągle zadręczać. Więc wybrała numer do Niny. Po kilku
sygnałach dziewczyna odebrała.
– Co
jest Alison? – warknęła zachrypniętym głosem. Czy wciąż jest na nią zła za to,
że przyniosła tamto ogłoszenie do szkoły?
– Wszystko w porządku? – zapytała lekko zaniepokojona.
– W jak
najlepszym – odpowiedziała, a po jej tonie poznała, że jest już zirytowana.
– No
dobrze, chciałam tylko się upewnić, że… – urwała zdanie, bo sama właściwie nie wiedziała w jakim celu zatelefonowała do Niny. Na początku chciała jej o
wszystkim opowiedzieć, ale po co miałaby to robić? Jej przyjaciółka kompletnie
się tą sprawą nie przejmowała, więc czy powinna ją tym zadręczać?
– Siedzę z Jamesem... Nic mi nie jest. Odezwę się jutro, Ali – pożegnała się
krótko, po czym się szybko rozłączyła. Kim
do cholery jest James?
Oto przed wami rozdział drugi, który kompletnie mi się nie podoba. Miałam trzy wersje, ta wydaje mi się najlepsza z tych wszystkich. Kolejny rozdział będzie dłuższy i ciekawszy, bynajmniej według mnie.
To był dla mnie naprawdę ciężki tydzień. Jedyne co zrobiłam to zarejestrowanie się na studia i wybranie sobie kierunków, co było baaaardzo trudnym zadaniem. Nie mam nawet połowy rozdziału piątego, a dopóki nie będę go mieć to nie opublikuję rozdziału trzeciego. Ale mam nadzieję, że w tygodniu będę mieć wolny czas i nadrobię to wszystko.
No i kolejna sprawa - dziękuję za tak dużą liczbę wyświetleń. Bardzo mnie cieszy, że tyle osób tutaj zagląda. Bardzo, bardzo dziękuję. Wiem, że nie pisze jakoś rewelacyjnie, ale dopiero się uczę. Popełniam wiele błędów, ale jestem tylko człowiekiem. ;)
Życzę wam wszystkim miłego weekendu! :*
Przeczytałam rozdział z mocno bijącym sercem! Normalnie czułam się tak jakbym była w tym lesie razem z Ali i Martinem. Jestem ciekawa kto zostawił tą karteczkę, kto odkopał ciało tego chłopaka i przede wszystkim jak to się dalej potoczy!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo weny,
Całuję :*
Cieszę się, że Ci się spodobało i tak się wczulaś !:) pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńNie wiem jak zacząć ten komentarz, ale dobra. Walę prosto z mostu, wszystko co mi przyjdzie na myśl.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - widzę, że nie ja jedyna czułam się tak, jakbym tam była. Wszystko sobie dokładnie wyobrażałam i wszystko było tak strasznie realne, że aż szok. Moja wyobraźnia chyba zaczyna się otwierać na świat...
Po drugie - gdy nie było tego ciała, gdzie powinno być od razu pomyślałam sobie "może to zombie?", chociaż to opowiadanie nie wiąże się z istotami tego typu. Potem ten worek, który pływał mi dosłownie przed oczami był serio creepy. Ale i tak to uwielbiam. Może to co piszesz to jakiś mały horror, kto wie? Albo to po prostu ja jestem taka strachliwa.
Po trzecie - to samo pytanie przychodzi mi na język! Kim do cholery jest James? Czekam na kolejny rozdział, bo za pewne wtedy się to wyjaśni, chociaż w małym stopniu.
Po czwarte i ostatnie - czyli coś co mnie troszeczkę zaintrygowało... zniknięcie chłopaka na jakiś czas. Wiadomo, może sobie gdzieś poszedł poszukać ciała, ale ja jednak byłam myśli "oho, coś jest nie tak".
A no i, auuuć. Dostanie kamieniem w ramię na pewno bolało. Aż mnie dreszcze przeszły.
Tak serio, bardzo serio nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Po prostu, to co ze mną robisz jest niewyobrażalne. Bawisz się moimi uczuciami w dodatku, tak nie można! :O Przysyłam ogrom weny i życzę jutrzejszego słonecznego dzionka!
Pozdrawiam ;>
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tak udało Wam się wczuć w tę sytuację. Nie spodziewałam się tego.
UsuńW sumie to też byłby dobry pomysł. Zombie-Liam, który próbuje się zemscić. Hahaha. :D Ale w tym opowiadaniu można wykluczyć wszystkie nadnaturalne postaci etc.
Taaaak, James będzie się pojawiać coraz częściej, ponieważ muszę się skupić także na innych postaciach a nie tylko na Alison i Martinie. :)
Dziękuję za bardzo miłe słowa! Również pozdrawiam! :*
Jezu dziewczyno to jest zajebiste.
OdpowiedzUsuńPodziel się trochę weną coo? :))
Żebym ja tak umiała pisać jak ty to moje pułapki byłyby dawno skończone
Kupuję historię i czekam na dalszy ciąg
Anabeth :)
Z chęcią bym się podzieliła weną, ale problem z nią polega tylko na tym, że przychodzi do mnie w nocy i nie trwa tak długo. :D
UsuńTy sama nie piszesz źle, a ja nie piszę doskonale :) Bądź co bądź dziękuję za miłe słowa! Pozdrawiam! :*
O bosh... przez ciebie nie będę spać po nocach...
OdpowiedzUsuńTak serio świetnie piszesz ;)
Lecę czytać dalej :)