Wiadomość, którą
otrzymali Martin i Alison wywróciła wszystko do góry nogami. Dziewczyna troszkę
spanikowała, ale trudno było tak się nie zachować w tej sytuacji.
– Dwadzieścia
cztery godziny do czego? – zapytała dziewczyna wciąż spoglądając na telefon.
– Nic ci się nie stanie,
obiecuję – oświadczył Martin i delikatnie pocałował ją w dłoń, którą mocno
ściskał. Co on by zrobił gdyby jej nie było? A co zrobi jeżeli jej się coś
stanie? Sama myśl o tym, że ktoś mógłby ją znów skrzywdzić sprawiała, że miał
ochotę ją zabrać i wyjechać gdzieś w jakieś piękne miejsce, w którym byłaby
bezpieczna i szczęśliwa. Nie miał wątpliwości co do tego, że nadawcą wiadomości
był James. Co takiego stanie się za dwadzieścia cztery godziny? Czy powinni
uciekać?
– Chodźmy do mnie
– poprosiła go Alison, a on bez słowa odpowiedzi wstał. Wciąż ściskając ją
mocno za dłoń zaczął ją prowadzić w kierunku jej domu. Szli w ciszy. Martin
niespokojnie rozglądał się wokół, ciągle miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje.
Ale ulice były dziś wyjątkowo puste. Żadnej żywej duszy. Tak jakby wydarzyło
się coś bardzo złego, a wszyscy ludzie postanowili skryć się w swoich
domostwach.
Weszli razem do
pokoju Alison i w ciszy położyli się na łóżku zastanawiając się co z nimi
będzie. Z minuty na minutę było mu coraz trudniej leżeć naprzeciwko tak
cudownej kobiety. Marzył o tym, aby móc ją pocałować. Chciał jakoś powstrzymać
swoje pożądanie i odwrócił się do niej plecami.
– Co się dzieje?
– spytała cicho i przytuliła się do niego. Serce Martina zaczęło bić w
niesamowicie szybkim tempie. Wziął dwa głębokie wdechy. Nie wiedział co
powinien jej powiedzieć.
– Nie chcę, abyś
cierpiała – odpowiedział drżącym głosem. Chciał jej dać tyle szczęścia, na ile
zasługuje, ale prawda jest taka, że nie jest w stanie tego zrobić.
– O to nie musisz
się martwić – powiedziała i pocałowała go w policzek. Po tym geście Martin nie
wytrzymał. Przewrócił się na drugą stronę, a po chwili złapał Alison za
nadgarstki i zawisł nad nią. Przybliżył powoli swoje usta do jej, ale nie
pocałowali się. Dzieliły ich milimetry. Moment, w którym miało dojść do
pocałunku budził w nim najlepsze uczucia. Czuł tak wielkie podekscytowanie. A
teraz w tym trwał – Dlaczego mnie nie pocałujesz? – spytała go. Patrząc w jej
oczy widział także pożądanie. Chyba po raz pierwszy w życiu ktoś go pragnął.
Dziwne uczucie być komuś potrzebnym… Dziwne, ale zarazem przyjemne.
– Bo chcę mieć
pewność, że to wszystko zakończy się dobrze. Do tego czasu cię nie pocałuje –
wytłumaczył chłopak. Sam wypowiedział te słowa, a poczuł po nich ogromny ból.
Był świadomy, że to wszystko prawdopodobnie nie zakończy się dobrze, a on może
nigdy nie zaznać smaku jej ust. Puścił Alison i ponownie położył się obok niej.
Leżeli w ciszy. Martin zamknął oczy. Czuł się jakby miał zaraz zasnąć, po tym długim
i męczącym dniu.
– Ty tego nie
zrobisz, ale ja mogę – usłyszał nagle. Nawet nie zdążył otworzyć oczu, a poczuł
jak jej delikatnie usta dotykają jego ust. Momentalnie zapomniał o całym
świecie. Nic innego się nie liczyło, tylko on i ona. Tylko to co ich teraz
łączyło. Na początku składała na jego ustach delikatnie pojedyncze pocałunki.
Martin wplątał dłoń w jej włosy i wtedy zrobiło się odrobinę namiętniej. Tak
strasznie jej pragnął od dłuższego czasu. Właściwie od tamtego dnia, gdy ją
zobaczył. Wcześniej w szkole nie zwracał na nią uwagi. Zawsze spostrzegał ją
jako małą dziewczynkę z osiedla, która zabierała mu zabawki, bo nie chciała
bawić się swoimi lalkami. Ale wtedy zobaczył jak wydoroślała. A co by było,
gdyby kilka dni po tym ona się do niego nie odezwała? Czy to co jest pomiędzy
nimi nigdy by się nie wydarzyło?
– O czym ty tak
myślisz? – wyszeptała mu do ucha. Jej ciepły głos wywoływał w niej tak bardzo
pozytywne uczucia. Mógłby tak każdego dnia.
– Będziesz moją
partnerką na Bal Jesienny? – zapytał, co wywołało u Alison szeroki uśmiech. Czy
to był dobry sposób na uspokojenie jej? Próba normalnego życia, w którym pójdą
razem na szkolną imprezę, będą razem tańczyć, a na koniec ją pocałuje.
– Będę –
odpowiedziała. Choć obydwoje nie wiedzieli co ich czeka za dwadzieścia parę
godzin to teraz obydwoje żyli myślą, że idą razem na bal.
– Co by było,
gdyby nie ta cała sytuacja z Liamem? – zaczął mówić o swoich myślach na głos,
co sprawiało, że w środku robiło mu się nieco lżej.
– Myślę, że dalej
bym cię miała za dupka, który nie przejmuje się opinią ani uczuciami innych i
zdecydowanie jeździ za szybko samochodem. Aż pewnego dnia, gdy szłabym do domu
podczas ulewy ten chłopak wziąłby mnie, ponieważ nie chciałby abym zmokła.
Wtedy zobaczyłabym, że tak naprawdę jest przesympatycznym chłopakiem, który
odda życie za bliskie mu osoby. Jest odpowiedzialny i pomimo, że lubi wpadać w
kłopoty to zawsze znajdzie jakieś wyjście – ta historia rozbawiła Martina i nie
ukrywał tego, wybuchł śmiechem.
– Nie mów, że
jeżdżę za szybko autem! – powiedział udając zbulwersowanego, a za karę otrzymał
kuksańca w bok – James pożałuje tego co zrobił, ale spróbuje załatwić to tak,
aby nikt nie wiedział, że to ja. Obiecuje ci to. Będziesz bezpieczna. My
będziemy bezpieczni – obiecał jej po cichu. Takie słowa zdecydowanie ją
podnosiły na duchu. Wtuliła się w niego i po krótkiej chwili zasnęła.
Martin miał za
sobą kolejną noc, podczas której co chwilę się budził z koszmarów. Od samego
rana miał przeczucie, że ten dzień nie zakończy się dobrze. Odnosząc się do
wczorajszej wiadomości pozostało im dziesięć godzin, choć sam nie wiedział do
czego. Liczył na jakąś konfrontację z tajemniczym nadawcą. Ale do głowy nie
przychodził mu żaden plan. Nie chciał, aby Alison mu towarzyszyła, a niestety
ta dziewczyna jest na tyle uparta, że pewnie go nie pozostawi dziś na minutę
samego. Wspólnie udali się do szpitala sprawdzić co u Chucka oraz Katherine.
Niestety, ich zdrowie nie uległo zmianie. Każda kolejna godzina powodowała u
nich ogromny stres. Sześć. Cztery… Godzina.
– Chodźmy stąd,
powtarzam to po raz kolejny, że ktoś po prostu chciał nas nastraszyć! –
krzyknęła zirytowana Alison. Siedzieli na ławce na plaży. Woleli znajdować się
wśród ludzi, ponieważ obydwoje stwierdzili, że gdyby ktoś miał w planach ich
zaatakować to zawsze znajdzie się ktoś kto wezwie pomoc. Bo pomimo wszystko
wciąż tego się obawiali.
– Chyba zaraz
pójdziemy do domu, co nie? – zapytał Martin, obejmując dziewczynę. Minęły już
ponad dwadzieścia cztery godziny. Robiło się ciemno. Żadne z nich nie otrzymało
jakiejkolwiek wiadomości, nawet od nikogo znajomego. Alison była już
przekonana, że od teraz nic im nie grozi. Teraz jest ich kolej, aby wykonać
jakikolwiek ruch. Gdy już mieli wstawać z ławek z oddali usłyszeli syreny
policyjne. Nogi się pod nią ugięły.
– Oh nie… –
wyszeptała z przerażeniem. Martin wytrzeszczył oczy. Spodziewał się
wszystkiego, ale nie tego.
– Posłuchaj mnie.
Jeżeli wezmą mnie, uciekaj od razu do domu. Rozumiesz? Zamknij wszystkie drzwi,
wszystkie okna, pozastawiaj parapety. A jutro, gdy będzie jasno sprawdź
cegłówki od tyłu twojego domu. W taki sposób ja dostawałem się na górę –
radiowozy znajdowały się coraz bliżej i jechały w ich kierunku. Alison jedynie
pokiwała głową. Nie mogła zaprzeczać. Mieli dwadzieścia cztery godziny na
pożegnanie, bo teraz któreś z nich zostanie zamknięte – Poradzisz sobie.
– Nawet nie mamy
pewności, że jadą po ciebie! – podjechał pierwszy samochód, a za nim trzy
kolejne oraz bus policyjny. Wysiadło kilku policjantów i zaczęli świecić
latarkami w ich kierunku.
– Wstańcie i
podnieście obydwie ręce do góry! – krzyknął jeden z nich. Martin po raz ostatni
spojrzał jej w oczy i po chwili wykonał rozkaz. Alison wzięła z niego przykład
i zrobiła dokładnie to samo.
– Martin
MacKanzie, jesteś aresztowany pod zarzutem morderstwa Liama Walkera –
oświadczył drugi zbliżając się do nich.
– Zwariowaliście,
on tego nie zrobił! – Alison nie potrafiła trzymać języka za zębami i chciała
tu i teraz bronić chłopaka. Nie wyobrażała sobie co dalej będzie. Jak ona sobie
poradzi bez niego? Nawet Chuck jest w szpitalu! Nie ma nikogo.
– Alison – syknął
po cichu, gdy policjant zakuwał go w kajdanki. Każdy z przechodniów zaczął się
interesować tą sceną. Każdy obserwował jak Martin wsiada do jednego z aut i
odjeżdża. Ali poczuła jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Posłuchała się
ostatniej rady, którą od niego otrzymała. Ruszyła w kierunku swojego domu, aby
znaleźć się w bezpiecznym miejscu jak najszybciej. Miała teraz bardzo dużo
czasu, aby coś wymyśleć. Przez całą drogę przez jej głowę przechodziły zarówno
optymistyczne myśli jak i te pesymistyczne. Gdy przeszła przez próg drzwi
pierwsze co ją zaskoczyło, to że te były otwarte. Mając teraz w głowie obraz
Martina, który jest przesłuchiwany zdobyła się na nagły przypływ odwagi. Nawet
jeżeli czeka na nią sprawca tego całego bałaganu, który ma teraz w życiu jest
teraz w stanie przeciwstawić się. Po cichu przechodziła przez wszystkie pokoje,
aż w końcu dotarła do kuchni. Jedno krzesło było zajęte przez człowieka, który
był w średnim wieku. Jedyne co go postarzało to jego siwe włosy. Oczy miał
dokładnie takie same jak Alison. Dziewczyna stała w głębokim szoku i nie
wiedziała w jaki sposób ma się odezwać do swojego ojca, którego nie widziała
już tyle czasu.
– Dzień
dobry, Alison – powiedział poważnie rozkładając ramiona. Nie mogła tego dłużej
powstrzymać. Potrzebowała kogoś. Przytuliła się do swojego ojca, który porzucił
je kilka lat temu. Ale wrócił. To powinno się liczyć.
Tymczasem Martin
siedział w miejscowym areszcie i przez dłuższy czas nikt nie wiedział jak
będzie wyglądać teraz jego życie. Przy takim zarzucie nie miał co liczyć na
wpłacenie kaucji, po za tym kto miałby to opłacić? Nie byłby w stanie o taką
rzecz poprosić Alison. A na swoich rodziców nie miał co liczyć. Nagle pojawił
się jakiś policjant. Po ponownym zakuciu go w kajdanki został poprowadzony
przez jakiś korytarze i wszedł do niewielkiego pokoju, w którym stał jedynie
jakiś stolik i dwa krzesła. Ile czasu minęło odkąd tutaj trafił?
– Dzień dobry.
Jestem tutaj, aby ci pomóc Martin. Wiem o wszystkim – powiedział mężczyzna,
który wszedł do pokoju. Był bardzo wysoki, miał czarne włosy. Ubrany był w
elegancką koszulę, a na nią zarzucił granatową marynarkę. Do tego wszystkiego
dobrał ciemne spodnie. Biorąc pod uwagę cały jego wygląd odnosiło się wrażenie,
że ten człowiek jest bardzo ważną osobowością i rzeczywiście chce w jakiś
sposób pomóc Martinowi. Ale w jaki sposób chłopak ma się dowiedzieć co ten
mężczyzna wie, a czego nie?
– Kim pan jest? –
spytał po cicho. Ten do niego podszedł i rozkuł go z kajdanek. Martin poczuł
niesamowitą ulgę. Nienawidził tego, czuł się jak jakiś prawdziwy kryminalista.
– Dostałem
informację o twojej sprawie przed godziną dwudziestą trzecią. Przyleciałem do
ciebie specjalnie z Nowego Jorku. Nazywam się Cyrus Gold – oświadczył
Martinowi. Był w wielkim szoku. Skoro przyjechał z Nowego Jorku to oznacza, że
ktoś go tutaj wezwał.
– Skąd pan się o
mnie dowiedział? –zapytał. Musiał to wiedzieć. Miał dziwne przeczucie, że to
sprawka Alison. Ale nie mógł na to pozwolić. Czułby się okropnie z myślą, że
ona chce mu opłacić adwokata… On sam powinien w końcu zachować się nieco
bardziej dojrzali i załatwić tę sprawę sam.
– Działam na
polecenie pana Hudsona, jeśli o to ci chodzi – Pana? Alison nigdy mu nie wspomniała o ojcu, ale właściwie kiedy
miała to zrobić? – Z tego co udało mi się dowiedzieć to niejaki James Evans
zeznał wczoraj na policji, że zabiłeś Liama, po czym owinąłeś jego ciało w
folię i wyrzuciłeś na wodę. On był świadkiem tego zdarzenia, ale przez cały
czas od śmierci chłopaka szantażowałeś go. Alison mi opowiedziała wersję, w
której byliście w lesie i widzieliście coś co pływało po powierzchni wody, po
czym uciekliście… Nie do końca rozumiem po co byliście w tym lesie, może ty mi
to wytłumaczysz? – Martin od razu zrozumiał, że ten facet jednak nie wie
wszystkiego. Przemilczał jego pytanie. Nie miał zielonego pojęcia jak
wytłumaczyć ich obecność tam. Nikt im nie uwierzy, że po prostu wybrali się na
spacer czy coś w tym stylu – W porządku, uznajmy, że to była jakaś nietypowa
randka. Gdy rozpocznie się rozprawa zeznania Alison z pewnością ci pomogą.
– Będę mógł się z
nią zobaczyć? – zastanawiał się nad tym od dłuższego czasu. Bał się odpowiedzi,
bo jeżeli okaże się, że nie może jej zobaczyć… Strasznie to przeżyje.
– Zrobię wszystko
co w mojej mocy, ale nic ci nie obiecuję – odpowiedział z powagą. Po krótkiej
rozmowie wyszedł, a on po chwili został poinformowany, że za parę godzin
zostanie przeniesiony do aresztu karnego. Traktowali go tak jakby wyrok już
zapadł.
**************************************
Odkąd Martin
został zatrzymany Alison czuła się jakby żyła we śnie. Od tego wydarzenia
minęły już prawie dwa tygodnie. Choć na początku często miewała chwile
załamania. Miała ochotę porzucić wszystkie codzienne czynności i zamknąć się w
swoim pokoju, to nie poddawała się. Gdy Katherine wyszła ze szpitala odwiedzała
ją w domu każdego dnia. Na początku października stan zdrowia Chucka także
uległ zmianie, całe szczęście w jego przypadku wszystko sprowadzało się na
dobrą drogę. Był przytomny, ale to co się stało zostało uznane za próbę
samobójczą. W piątek przed szkolnym balem Alison w końcu mogła odwiedzić
chłopaka i z nim porozmawiać na osobności.
– Gdzie jest
Martin? – spytał od razu chłopak. Ali spojrzała na niego zaskoczona. Słyszała,
że przez ostatni czas chłopaka nie mógł nikt odwiedzić, ale nie spodziewał się,
że lekarze nie będą powiadamiać go na bieżąco o tym co się stało z jego przyjacielem.
– On… został
zatrzymany – powiedziała po cichu. Nie lubiła o tym opowiadać. Bardziej się
skupiała na tym co się stanie, gdy Martin wyjdzie z więzienia, albo chociaż
będzie mogła w końcu go zobaczyć.
– Czy… –
rozejrzał się nie spokojnie wokół. Jednak nie dokończył tego co chciał
powiedzieć. Ali wpatrywała się w niego z ciekawością nie wiedząc co chłopak ma
na myśli. Oczami zaczął jej wskazywać na maskotkę, która znajdowała się obok.
Co z nią było nie tak? Wytężyła wzrok i chciała już złapać misia, ale chłopak
potrząsł głową.
– Wszystko będzie
w porządku – zapewniła chłopaka. Stanęła przed szafką, na której znajdował się
przedmiot, przez który teraz miało miejsce to zamieszanie. Chłopak spojrzał się
na nią z ogromną ulgą i zaczął pisać wiadomość.
TO WINA JAMESA. ODWIEDZIŁ MNIE PARĘ DNI
TEMU NOCĄ. ZOSTAWIŁ TO, NA PEWNO TAM JEST JAKIŚ PODSŁUCH CZY COŚ. JEŻELI POWIEM
PRAWDĘ TO ZABIJE NAS WSZYSTKICH I ZAŁATWI TO W TAKI SPOSÓB, ABY CAŁA WINA
SPADŁA NA MARTINA… A JA NIE WIEDZIAŁEM, ŻE ON JEST W WIĘZIENIU.
Po przeczytaniu
tej krótkiej wiadomości była w szoku. Ale wiedziała co musi zrobić. Coś co
powinna zrobić dawno temu. Dlaczego ma się przejmować tym, że cała reszta
będzie miała kłopoty? Niech liczy się fakt, że osoba, która stwarza największe
zagrożenie trafi do więzienia. Rozległ się dźwięk dzwona jej telefonu.
– Alison? Tutaj
Cyrus. Mam nadzieję, że jesteś wolna, bo Martin został przywieziony tutaj przed
jutrzejszą rozprawą – rozległ się głos adwokata.
– Jak to
jutrzejszą? Przecież to miało być w poniedziałek! Jutro jest sobota… Od kiedy
takie rzeczy dzieją się w weekend? – zapytała zbulwersowana. Chuck drgnął.
Czuł, że coś jest nie tak.
– Ta cała sprawa…
jest strasznie skomplikowana. Przysięgam, że w przeciągu całej swojej kariery
jeszcze nie spotkałem się z czymś tak poplątanym. Ale udało mi się. Możesz z
nim porozmawiać. Bądź za trzydzieści minut na policji – i rozłączył się.
– O co chodzi? –
zapytał natychmiast Chuck. Alison zastanowiła się przez chwilę. Właściwie… nie
ma nic do stracenia. Nawet jeżeli jest tutaj podsłuch, co z tego? Niech James
wie co go czeka. Może nawet gdzieś uciec, prędzej czy później i tak go znajdą.
– Idę zobaczyć
się z Martinem. Rozprawa rozpoczyna się jutro… Ale do jutra… całą sprawę
załatwię inaczej – powiedziała zawzięcie i wyszła z sali szpitalnej. Pomimo
wichury, która panowała na zewnątrz całą drogę pokonała naprawdę w szybkim
tempie. Jeszcze nigdy nie miała w sobie tyle energii co teraz. Czuła się jakby
coś w jej nastawieniu po raz kolejny się zmieniło. Gdy tylko weszła na komendę
odnalazła wzrokiem Cyrusa. Została poprowadzona przez wiele korytarzy, aż w
końcu weszła do wielkiego pokoju, w którym stała jakaś sofa i stolik. Spojrzała
się pytająco na starszego mężczyznę, ale on opuścił pomieszczenie bez słowa
odpowiedzi. Sama już nie wiedziała co to wszystko ma znaczyć, ale czekała
cierpliwie. Aż w końcu po dziesięciu minutach został przyprowadzony. Z początku
go nie poznała. Wyglądał bardzo marnie. Schudł i wydawał się zdecydowanie
mniejszy. Ale gdy się na nią spojrzał odnalazła w jego oczach radość, co podniosło
ją na duchu jeszcze bardziej. Jeden ze strażników wepchnął go do pomieszczenia
i zatrzasnął za nim drzwi. Natychmiast wpadła w jego ramiona.
– Obiecuję ci, że
wszystko będzie dobrze. Mam plan – wyszeptała do ucha.
– Jaki? – zapytał
zachrypnięty. Czuła, że już zaczyna się bać tego co jej po głowie chodzi.
– Jeżeli jutro
Cyrus nic ci nie powie na mój temat… mów całą prawdę o tamtej nocy. O
wszystkim – powiedziała mu tylko tyle.
Całą resztę postanowiła zatrzymać dla siebie. Nie zadręczała go już tym co
James pozostawił u Chucka. Nie spędziła z nim zbyt wiele czasu, ale nawet ta
krótka chwila przyprawiła jej wiele szczęścia. Gdy tylko opuściła komendę
skierowała się w kierunku domu Niny. Odczuwała strach, gdy zapukała do jej
drzwi. Czy wszystko potoczy się według jej myśli?
– Oh… Cześć,
Alison – powiedziała zaskoczona blondynka, gdy otworzyła jej drzwi.
– Nina, proszę pomóż
mi. Pokaż mi swój telefon – dziewczyna uniosła wysoko brwi, w geście jeszcze
większego zaskoczenia. Ale wyjęła go z kieszeni. Pierwsza i właściwie
najważniejsza część jej planu została wykonana. Natychmiast weszła w wiadomości
i wtedy ujrzała te same, które otrzymywała ona z Martinem… Jak to możliwe? Była
przekonana, że to James je wysyła. Czy był, aż tak podły i wysyłał je do swojej
własnej dziewczyny?
– Nie przejmuj
się tymi wiadomościami. Dostawałam je od Martina, ale odkąd został aresztowany
nic nie mam – oznajmiła wesołym tonem. Alison spojrzała się na nią przepełniona
chęcią zabicia dziewczyny.
– Do jutra
policja dowie się o wszystkim. Ty także poniesiesz konsekwencje. Wiemy o
wszystkim – powiedziała Alison. Chciała po prostu wzbudzić strach u Niny i
właściwie ta część planu wyszła. Wciąż ściskając mocno telefon wycofała się
powoli i odeszła w zupełnie innym kierunku. Po około trzydziestu minutach na
telefon Niny przyszła wiadomość.
MASZ 10 MINUT. JEŚLI NIE BĘDZIE CIĘ W
KOŚCIELE - ZNAJDĘ CIĘ I ZABIJĘ. JEŚLI BĘDZIESZ… I TAK ZGINIESZ.
Jedyne o co teraz
mogła się modlić Alison to aby na jej telefon przyszła dokładnie taka sama
wiadomość. Wtedy Chuck będzie mógł jej pomóc. Jeśli tego nie zrobi… to po niej.
Skierowała się w kierunku kościoła włączając po drodze dyktafon.
Piszę ten rozdział od kilku dni. I nie mogę nic zrobić, aby był lepszy!:( Choć niektóre sprawy mogą wam się teraz wydawać nierealne i bez sensu, w następnych dwóch rozdziałach wszystko będzie już jasne! Nie mogę uwierzyć, że coraz bliżej końca. Jak to się stało? Tymczasem na dniach powinien się też pojawić nowy rozdział na nowym blogu :)
Tutaj dziewiątka powinna pojawić się w przeciągu tygodnia.
I jak wrażenia po ósemce ? Piszcie mi wszystko! Podobał się moment Alison i Martina? Gdy czytam komentarze, że ich uwielbiacie, to nie mogłam się powstrzymać, aby między nimi nie doszło do pocałunku. Nie potrafię za bardzo takich scen pisać, no ale to tak na początek. :D
Życzę wszystkim miłego popołudnia, trzymajcie się ! <3
Hej,
OdpowiedzUsuńnie chcę się powtarzać, ale muszę po prostu pod każdym rozdziałem pisać, że jest świetny. Nie mogę się powstrzymać. Scena Ali i Martin przeurocza. Wyszła ci na prawdę dobrze.
Jeśli chodzi o błędy to tylko w opisie jak Martin idzie do prawnika jest powtórzenie "jakieś". Nie mam pojęcia gdzie konkretnie, ale jest.
co do ostatniej sceny: Rozwaliłwaś mi psychę. Teraz nie będę mogła wytrzymać do następnego ;c
Pozdawiam
Kot
Hej,
OdpowiedzUsuńjak możesz mi to robić? Przerywać w takim momencie? I to dodatkowo jeden z ostatnich rozdziałów? Już Cię nie lubię, Aleks :c :D
Kurde, spodziewałam się, że to opowiadanie będzie mieć z jakieś dwadzieścia rozdziałów, a nie koło dziesięciu! Ja chcę więcej :D
Czekam na następny i już nie mogę się doczekać zakończenia.
Ściskam <3
Cześć
OdpowiedzUsuńchcę ci tylko powiedzieć, że przesadziłaś z tym rozdziałem! za dużo się stało. Alison i Martin. aresztowanie Martina. widzenie Ali i Martina. rozmowa Ali i Chucka. spotkanie Ali z Nina. i co teraz bedzie sie dzialo??? nie wolno przerywać w takim momencie!
z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!<3