wtorek, 6 września 2016

E I G H T

                Wiadomość, którą otrzymali Martin i Alison wywróciła wszystko do góry nogami. Dziewczyna troszkę spanikowała, ale trudno było tak się nie zachować w tej sytuacji.
                – Dwadzieścia cztery godziny do czego? – zapytała dziewczyna wciąż spoglądając na telefon.
                – Nic ci się nie stanie, obiecuję – oświadczył Martin i delikatnie pocałował ją w dłoń, którą mocno ściskał. Co on by zrobił gdyby jej nie było? A co zrobi jeżeli jej się coś stanie? Sama myśl o tym, że ktoś mógłby ją znów skrzywdzić sprawiała, że miał ochotę ją zabrać i wyjechać gdzieś w jakieś piękne miejsce, w którym byłaby bezpieczna i szczęśliwa. Nie miał wątpliwości co do tego, że nadawcą wiadomości był James. Co takiego stanie się za dwadzieścia cztery godziny? Czy powinni uciekać?
                – Chodźmy do mnie – poprosiła go Alison, a on bez słowa odpowiedzi wstał. Wciąż ściskając ją mocno za dłoń zaczął ją prowadzić w kierunku jej domu. Szli w ciszy. Martin niespokojnie rozglądał się wokół, ciągle miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Ale ulice były dziś wyjątkowo puste. Żadnej żywej duszy. Tak jakby wydarzyło się coś bardzo złego, a wszyscy ludzie postanowili skryć się w swoich domostwach.
                Weszli razem do pokoju Alison i w ciszy położyli się na łóżku zastanawiając się co z nimi będzie. Z minuty na minutę było mu coraz trudniej leżeć naprzeciwko tak cudownej kobiety. Marzył o tym, aby móc ją pocałować. Chciał jakoś powstrzymać swoje pożądanie i odwrócił się do niej plecami.
                – Co się dzieje? – spytała cicho i przytuliła się do niego. Serce Martina zaczęło bić w niesamowicie szybkim tempie. Wziął dwa głębokie wdechy. Nie wiedział co powinien jej powiedzieć.
                – Nie chcę, abyś cierpiała – odpowiedział drżącym głosem. Chciał jej dać tyle szczęścia, na ile zasługuje, ale prawda jest taka, że nie jest w stanie tego zrobić.
                – O to nie musisz się martwić – powiedziała i pocałowała go w policzek. Po tym geście Martin nie wytrzymał. Przewrócił się na drugą stronę, a po chwili złapał Alison za nadgarstki i zawisł nad nią. Przybliżył powoli swoje usta do jej, ale nie pocałowali się. Dzieliły ich milimetry. Moment, w którym miało dojść do pocałunku budził w nim najlepsze uczucia. Czuł tak wielkie podekscytowanie. A teraz w tym trwał – Dlaczego mnie nie pocałujesz? – spytała go. Patrząc w jej oczy widział także pożądanie. Chyba po raz pierwszy w życiu ktoś go pragnął. Dziwne uczucie być komuś potrzebnym… Dziwne, ale zarazem przyjemne.
                – Bo chcę mieć pewność, że to wszystko zakończy się dobrze. Do tego czasu cię nie pocałuje – wytłumaczył chłopak. Sam wypowiedział te słowa, a poczuł po nich ogromny ból. Był świadomy, że to wszystko prawdopodobnie nie zakończy się dobrze, a on może nigdy nie zaznać smaku jej ust. Puścił Alison i ponownie położył się obok niej. Leżeli w ciszy. Martin zamknął oczy. Czuł się jakby miał zaraz zasnąć, po tym długim i męczącym dniu.
                – Ty tego nie zrobisz, ale ja mogę – usłyszał nagle. Nawet nie zdążył otworzyć oczu, a poczuł jak jej delikatnie usta dotykają jego ust. Momentalnie zapomniał o całym świecie. Nic innego się nie liczyło, tylko on i ona. Tylko to co ich teraz łączyło. Na początku składała na jego ustach delikatnie pojedyncze pocałunki. Martin wplątał dłoń w jej włosy i wtedy zrobiło się odrobinę namiętniej. Tak strasznie jej pragnął od dłuższego czasu. Właściwie od tamtego dnia, gdy ją zobaczył. Wcześniej w szkole nie zwracał na nią uwagi. Zawsze spostrzegał ją jako małą dziewczynkę z osiedla, która zabierała mu zabawki, bo nie chciała bawić się swoimi lalkami. Ale wtedy zobaczył jak wydoroślała. A co by było, gdyby kilka dni po tym ona się do niego nie odezwała? Czy to co jest pomiędzy nimi nigdy by się nie wydarzyło?
                – O czym ty tak myślisz? – wyszeptała mu do ucha. Jej ciepły głos wywoływał w niej tak bardzo pozytywne uczucia. Mógłby tak każdego dnia.
                – Będziesz moją partnerką na Bal Jesienny? – zapytał, co wywołało u Alison szeroki uśmiech. Czy to był dobry sposób na uspokojenie jej? Próba normalnego życia, w którym pójdą razem na szkolną imprezę, będą razem tańczyć, a na koniec ją pocałuje.
                – Będę – odpowiedziała. Choć obydwoje nie wiedzieli co ich czeka za dwadzieścia parę godzin to teraz obydwoje żyli myślą, że idą razem na bal.
                – Co by było, gdyby nie ta cała sytuacja z Liamem? – zaczął mówić o swoich myślach na głos, co sprawiało, że w środku robiło mu się nieco lżej.
                – Myślę, że dalej bym cię miała za dupka, który nie przejmuje się opinią ani uczuciami innych i zdecydowanie jeździ za szybko samochodem. Aż pewnego dnia, gdy szłabym do domu podczas ulewy ten chłopak wziąłby mnie, ponieważ nie chciałby abym zmokła. Wtedy zobaczyłabym, że tak naprawdę jest przesympatycznym chłopakiem, który odda życie za bliskie mu osoby. Jest odpowiedzialny i pomimo, że lubi wpadać w kłopoty to zawsze znajdzie jakieś wyjście – ta historia rozbawiła Martina i nie ukrywał tego, wybuchł śmiechem.
                – Nie mów, że jeżdżę za szybko autem! – powiedział udając zbulwersowanego, a za karę otrzymał kuksańca w bok – James pożałuje tego co zrobił, ale spróbuje załatwić to tak, aby nikt nie wiedział, że to ja. Obiecuje ci to. Będziesz bezpieczna. My będziemy bezpieczni – obiecał jej po cichu. Takie słowa zdecydowanie ją podnosiły na duchu. Wtuliła się w niego i po krótkiej chwili zasnęła.
                Martin miał za sobą kolejną noc, podczas której co chwilę się budził z koszmarów. Od samego rana miał przeczucie, że ten dzień nie zakończy się dobrze. Odnosząc się do wczorajszej wiadomości pozostało im dziesięć godzin, choć sam nie wiedział do czego. Liczył na jakąś konfrontację z tajemniczym nadawcą. Ale do głowy nie przychodził mu żaden plan. Nie chciał, aby Alison mu towarzyszyła, a niestety ta dziewczyna jest na tyle uparta, że pewnie go nie pozostawi dziś na minutę samego. Wspólnie udali się do szpitala sprawdzić co u Chucka oraz Katherine. Niestety, ich zdrowie nie uległo zmianie. Każda kolejna godzina powodowała u nich ogromny stres. Sześć. Cztery… Godzina.
                – Chodźmy stąd, powtarzam to po raz kolejny, że ktoś po prostu chciał nas nastraszyć! – krzyknęła zirytowana Alison. Siedzieli na ławce na plaży. Woleli znajdować się wśród ludzi, ponieważ obydwoje stwierdzili, że gdyby ktoś miał w planach ich zaatakować to zawsze znajdzie się ktoś kto wezwie pomoc. Bo pomimo wszystko wciąż tego się obawiali.
                – Chyba zaraz pójdziemy do domu, co nie? – zapytał Martin, obejmując dziewczynę. Minęły już ponad dwadzieścia cztery godziny. Robiło się ciemno. Żadne z nich nie otrzymało jakiejkolwiek wiadomości, nawet od nikogo znajomego. Alison była już przekonana, że od teraz nic im nie grozi. Teraz jest ich kolej, aby wykonać jakikolwiek ruch. Gdy już mieli wstawać z ławek z oddali usłyszeli syreny policyjne. Nogi się pod nią ugięły.
                – Oh nie… – wyszeptała z przerażeniem. Martin wytrzeszczył oczy. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego.
                – Posłuchaj mnie. Jeżeli wezmą mnie, uciekaj od razu do domu. Rozumiesz? Zamknij wszystkie drzwi, wszystkie okna, pozastawiaj parapety. A jutro, gdy będzie jasno sprawdź cegłówki od tyłu twojego domu. W taki sposób ja dostawałem się na górę – radiowozy znajdowały się coraz bliżej i jechały w ich kierunku. Alison jedynie pokiwała głową. Nie mogła zaprzeczać. Mieli dwadzieścia cztery godziny na pożegnanie, bo teraz któreś z nich zostanie zamknięte – Poradzisz sobie.
                – Nawet nie mamy pewności, że jadą po ciebie! – podjechał pierwszy samochód, a za nim trzy kolejne oraz bus policyjny. Wysiadło kilku policjantów i zaczęli świecić latarkami w ich kierunku.
                – Wstańcie i podnieście obydwie ręce do góry! – krzyknął jeden z nich. Martin po raz ostatni spojrzał jej w oczy i po chwili wykonał rozkaz. Alison wzięła z niego przykład i zrobiła dokładnie to samo.
                – Martin MacKanzie, jesteś aresztowany pod zarzutem morderstwa Liama Walkera – oświadczył drugi zbliżając się do nich.
                – Zwariowaliście, on tego nie zrobił! – Alison nie potrafiła trzymać języka za zębami i chciała tu i teraz bronić chłopaka. Nie wyobrażała sobie co dalej będzie. Jak ona sobie poradzi bez niego? Nawet Chuck jest w szpitalu! Nie ma nikogo.
                – Alison – syknął po cichu, gdy policjant zakuwał go w kajdanki. Każdy z przechodniów zaczął się interesować tą sceną. Każdy obserwował jak Martin wsiada do jednego z aut i odjeżdża. Ali poczuła jak pojedyncza łza spływa po jej policzku. Posłuchała się ostatniej rady, którą od niego otrzymała. Ruszyła w kierunku swojego domu, aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu jak najszybciej. Miała teraz bardzo dużo czasu, aby coś wymyśleć. Przez całą drogę przez jej głowę przechodziły zarówno optymistyczne myśli jak i te pesymistyczne. Gdy przeszła przez próg drzwi pierwsze co ją zaskoczyło, to że te były otwarte. Mając teraz w głowie obraz Martina, który jest przesłuchiwany zdobyła się na nagły przypływ odwagi. Nawet jeżeli czeka na nią sprawca tego całego bałaganu, który ma teraz w życiu jest teraz w stanie przeciwstawić się. Po cichu przechodziła przez wszystkie pokoje, aż w końcu dotarła do kuchni. Jedno krzesło było zajęte przez człowieka, który był w średnim wieku. Jedyne co go postarzało to jego siwe włosy. Oczy miał dokładnie takie same jak Alison. Dziewczyna stała w głębokim szoku i nie wiedziała w jaki sposób ma się odezwać do swojego ojca, którego nie widziała już tyle czasu.
                 – Dzień dobry, Alison – powiedział poważnie rozkładając ramiona. Nie mogła tego dłużej powstrzymać. Potrzebowała kogoś. Przytuliła się do swojego ojca, który porzucił je kilka lat temu. Ale wrócił. To powinno się liczyć.
                Tymczasem Martin siedział w miejscowym areszcie i przez dłuższy czas nikt nie wiedział jak będzie wyglądać teraz jego życie. Przy takim zarzucie nie miał co liczyć na wpłacenie kaucji, po za tym kto miałby to opłacić? Nie byłby w stanie o taką rzecz poprosić Alison. A na swoich rodziców nie miał co liczyć. Nagle pojawił się jakiś policjant. Po ponownym zakuciu go w kajdanki został poprowadzony przez jakiś korytarze i wszedł do niewielkiego pokoju, w którym stał jedynie jakiś stolik i dwa krzesła. Ile czasu minęło odkąd tutaj trafił?
                – Dzień dobry. Jestem tutaj, aby ci pomóc Martin. Wiem o wszystkim – powiedział mężczyzna, który wszedł do pokoju. Był bardzo wysoki, miał czarne włosy. Ubrany był w elegancką koszulę, a na nią zarzucił granatową marynarkę. Do tego wszystkiego dobrał ciemne spodnie. Biorąc pod uwagę cały jego wygląd odnosiło się wrażenie, że ten człowiek jest bardzo ważną osobowością i rzeczywiście chce w jakiś sposób pomóc Martinowi. Ale w jaki sposób chłopak ma się dowiedzieć co ten mężczyzna wie, a czego nie?
                – Kim pan jest? – spytał po cicho. Ten do niego podszedł i rozkuł go z kajdanek. Martin poczuł niesamowitą ulgę. Nienawidził tego, czuł się jak jakiś prawdziwy kryminalista.
                – Dostałem informację o twojej sprawie przed godziną dwudziestą trzecią. Przyleciałem do ciebie specjalnie z Nowego Jorku. Nazywam się Cyrus Gold – oświadczył Martinowi. Był w wielkim szoku. Skoro przyjechał z Nowego Jorku to oznacza, że ktoś go tutaj wezwał.
                – Skąd pan się o mnie dowiedział? –zapytał. Musiał to wiedzieć. Miał dziwne przeczucie, że to sprawka Alison. Ale nie mógł na to pozwolić. Czułby się okropnie z myślą, że ona chce mu opłacić adwokata… On sam powinien w końcu zachować się nieco bardziej dojrzali i załatwić tę sprawę sam.
                – Działam na polecenie pana Hudsona, jeśli o to ci chodzi – Pana? Alison nigdy mu nie wspomniała o ojcu, ale właściwie kiedy miała to zrobić? – Z tego co udało mi się dowiedzieć to niejaki James Evans zeznał wczoraj na policji, że zabiłeś Liama, po czym owinąłeś jego ciało w folię i wyrzuciłeś na wodę. On był świadkiem tego zdarzenia, ale przez cały czas od śmierci chłopaka szantażowałeś go. Alison mi opowiedziała wersję, w której byliście w lesie i widzieliście coś co pływało po powierzchni wody, po czym uciekliście… Nie do końca rozumiem po co byliście w tym lesie, może ty mi to wytłumaczysz? – Martin od razu zrozumiał, że ten facet jednak nie wie wszystkiego. Przemilczał jego pytanie. Nie miał zielonego pojęcia jak wytłumaczyć ich obecność tam. Nikt im nie uwierzy, że po prostu wybrali się na spacer czy coś w tym stylu – W porządku, uznajmy, że to była jakaś nietypowa randka. Gdy rozpocznie się rozprawa zeznania Alison z pewnością ci pomogą.
                – Będę mógł się z nią zobaczyć? – zastanawiał się nad tym od dłuższego czasu. Bał się odpowiedzi, bo jeżeli okaże się, że nie może jej zobaczyć… Strasznie to przeżyje.
                – Zrobię wszystko co w mojej mocy, ale nic ci nie obiecuję – odpowiedział z powagą. Po krótkiej rozmowie wyszedł, a on po chwili został poinformowany, że za parę godzin zostanie przeniesiony do aresztu karnego. Traktowali go tak jakby wyrok już zapadł.

                               **************************************

                Odkąd Martin został zatrzymany Alison czuła się jakby żyła we śnie. Od tego wydarzenia minęły już prawie dwa tygodnie. Choć na początku często miewała chwile załamania. Miała ochotę porzucić wszystkie codzienne czynności i zamknąć się w swoim pokoju, to nie poddawała się. Gdy Katherine wyszła ze szpitala odwiedzała ją w domu każdego dnia. Na początku października stan zdrowia Chucka także uległ zmianie, całe szczęście w jego przypadku wszystko sprowadzało się na dobrą drogę. Był przytomny, ale to co się stało zostało uznane za próbę samobójczą. W piątek przed szkolnym balem Alison w końcu mogła odwiedzić chłopaka i z nim porozmawiać na osobności.
                – Gdzie jest Martin? – spytał od razu chłopak. Ali spojrzała na niego zaskoczona. Słyszała, że przez ostatni czas chłopaka nie mógł nikt odwiedzić, ale nie spodziewał się, że lekarze nie będą powiadamiać go na bieżąco o tym co się stało z jego przyjacielem.
                – On… został zatrzymany – powiedziała po cichu. Nie lubiła o tym opowiadać. Bardziej się skupiała na tym co się stanie, gdy Martin wyjdzie z więzienia, albo chociaż będzie mogła w końcu go zobaczyć.
                – Czy… – rozejrzał się nie spokojnie wokół. Jednak nie dokończył tego co chciał powiedzieć. Ali wpatrywała się w niego z ciekawością nie wiedząc co chłopak ma na myśli. Oczami zaczął jej wskazywać na maskotkę, która znajdowała się obok. Co z nią było nie tak? Wytężyła wzrok i chciała już złapać misia, ale chłopak potrząsł głową.
                – Wszystko będzie w porządku – zapewniła chłopaka. Stanęła przed szafką, na której znajdował się przedmiot, przez który teraz miało miejsce to zamieszanie. Chłopak spojrzał się na nią z ogromną ulgą i zaczął pisać wiadomość.

                TO WINA JAMESA. ODWIEDZIŁ MNIE PARĘ DNI TEMU NOCĄ. ZOSTAWIŁ TO, NA PEWNO TAM JEST JAKIŚ PODSŁUCH CZY COŚ. JEŻELI POWIEM PRAWDĘ TO ZABIJE NAS WSZYSTKICH I ZAŁATWI TO W TAKI SPOSÓB, ABY CAŁA WINA SPADŁA NA MARTINA… A JA NIE WIEDZIAŁEM, ŻE ON JEST W WIĘZIENIU.

                Po przeczytaniu tej krótkiej wiadomości była w szoku. Ale wiedziała co musi zrobić. Coś co powinna zrobić dawno temu. Dlaczego ma się przejmować tym, że cała reszta będzie miała kłopoty? Niech liczy się fakt, że osoba, która stwarza największe zagrożenie trafi do więzienia. Rozległ się dźwięk dzwona jej telefonu.
                – Alison? Tutaj Cyrus. Mam nadzieję, że jesteś wolna, bo Martin został przywieziony tutaj przed jutrzejszą rozprawą – rozległ się głos adwokata.
                – Jak to jutrzejszą? Przecież to miało być w poniedziałek! Jutro jest sobota… Od kiedy takie rzeczy dzieją się w weekend? – zapytała zbulwersowana. Chuck drgnął. Czuł, że coś jest nie tak.
                – Ta cała sprawa… jest strasznie skomplikowana. Przysięgam, że w przeciągu całej swojej kariery jeszcze nie spotkałem się z czymś tak poplątanym. Ale udało mi się. Możesz z nim porozmawiać. Bądź za trzydzieści minut na policji – i rozłączył się.
                – O co chodzi? – zapytał natychmiast Chuck. Alison zastanowiła się przez chwilę. Właściwie… nie ma nic do stracenia. Nawet jeżeli jest tutaj podsłuch, co z tego? Niech James wie co go czeka. Może nawet gdzieś uciec, prędzej czy później i tak go znajdą.
                – Idę zobaczyć się z Martinem. Rozprawa rozpoczyna się jutro… Ale do jutra… całą sprawę załatwię inaczej – powiedziała zawzięcie i wyszła z sali szpitalnej. Pomimo wichury, która panowała na zewnątrz całą drogę pokonała naprawdę w szybkim tempie. Jeszcze nigdy nie miała w sobie tyle energii co teraz. Czuła się jakby coś w jej nastawieniu po raz kolejny się zmieniło. Gdy tylko weszła na komendę odnalazła wzrokiem Cyrusa. Została poprowadzona przez wiele korytarzy, aż w końcu weszła do wielkiego pokoju, w którym stała jakaś sofa i stolik. Spojrzała się pytająco na starszego mężczyznę, ale on opuścił pomieszczenie bez słowa odpowiedzi. Sama już nie wiedziała co to wszystko ma znaczyć, ale czekała cierpliwie. Aż w końcu po dziesięciu minutach został przyprowadzony. Z początku go nie poznała. Wyglądał bardzo marnie. Schudł i wydawał się zdecydowanie mniejszy. Ale gdy się na nią spojrzał odnalazła w jego oczach radość, co podniosło ją na duchu jeszcze bardziej. Jeden ze strażników wepchnął go do pomieszczenia i zatrzasnął za nim drzwi. Natychmiast wpadła w jego ramiona.
                – Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze. Mam plan – wyszeptała do ucha.
                – Jaki? – zapytał zachrypnięty. Czuła, że już zaczyna się bać tego co jej po głowie chodzi.
                – Jeżeli jutro Cyrus nic ci nie powie na mój temat… mów całą prawdę o tamtej nocy. O wszystkim  – powiedziała mu tylko tyle. Całą resztę postanowiła zatrzymać dla siebie. Nie zadręczała go już tym co James pozostawił u Chucka. Nie spędziła z nim zbyt wiele czasu, ale nawet ta krótka chwila przyprawiła jej wiele szczęścia. Gdy tylko opuściła komendę skierowała się w kierunku domu Niny. Odczuwała strach, gdy zapukała do jej drzwi. Czy wszystko potoczy się według jej myśli?
                – Oh… Cześć, Alison – powiedziała zaskoczona blondynka, gdy otworzyła jej drzwi.
                – Nina, proszę pomóż mi. Pokaż mi swój telefon – dziewczyna uniosła wysoko brwi, w geście jeszcze większego zaskoczenia. Ale wyjęła go z kieszeni. Pierwsza i właściwie najważniejsza część jej planu została wykonana. Natychmiast weszła w wiadomości i wtedy ujrzała te same, które otrzymywała ona z Martinem… Jak to możliwe? Była przekonana, że to James je wysyła. Czy był, aż tak podły i wysyłał je do swojej własnej dziewczyny?
                – Nie przejmuj się tymi wiadomościami. Dostawałam je od Martina, ale odkąd został aresztowany nic nie mam – oznajmiła wesołym tonem. Alison spojrzała się na nią przepełniona chęcią zabicia dziewczyny.
                – Do jutra policja dowie się o wszystkim. Ty także poniesiesz konsekwencje. Wiemy o wszystkim – powiedziała Alison. Chciała po prostu wzbudzić strach u Niny i właściwie ta część planu wyszła. Wciąż ściskając mocno telefon wycofała się powoli i odeszła w zupełnie innym kierunku. Po około trzydziestu minutach na telefon Niny przyszła wiadomość.

                MASZ 10 MINUT. JEŚLI NIE BĘDZIE CIĘ W KOŚCIELE - ZNAJDĘ CIĘ I ZABIJĘ. JEŚLI BĘDZIESZ… I TAK ZGINIESZ.            
  

                Jedyne o co teraz mogła się modlić Alison to aby na jej telefon przyszła dokładnie taka sama wiadomość. Wtedy Chuck będzie mógł jej pomóc. Jeśli tego nie zrobi… to po niej. Skierowała się w kierunku kościoła włączając po drodze dyktafon.  



Piszę ten rozdział od kilku dni. I nie mogę nic zrobić, aby był lepszy!:( Choć niektóre sprawy mogą wam się teraz wydawać nierealne i bez sensu, w następnych dwóch rozdziałach wszystko będzie już jasne! Nie mogę uwierzyć, że coraz bliżej końca. Jak to się stało? Tymczasem na dniach powinien się też pojawić nowy rozdział na nowym blogu :)
Tutaj dziewiątka powinna pojawić się w przeciągu tygodnia.
I jak wrażenia po ósemce ? Piszcie mi wszystko! Podobał się moment Alison i Martina? Gdy czytam komentarze, że ich uwielbiacie, to nie mogłam się powstrzymać, aby między nimi nie doszło do pocałunku. Nie potrafię za bardzo takich scen pisać, no ale to tak na początek. :D
Życzę wszystkim miłego popołudnia, trzymajcie się ! <3 

3 komentarze:

  1. Hej,
    nie chcę się powtarzać, ale muszę po prostu pod każdym rozdziałem pisać, że jest świetny. Nie mogę się powstrzymać. Scena Ali i Martin przeurocza. Wyszła ci na prawdę dobrze.
    Jeśli chodzi o błędy to tylko w opisie jak Martin idzie do prawnika jest powtórzenie "jakieś". Nie mam pojęcia gdzie konkretnie, ale jest.
    co do ostatniej sceny: Rozwaliłwaś mi psychę. Teraz nie będę mogła wytrzymać do następnego ;c
    Pozdawiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    jak możesz mi to robić? Przerywać w takim momencie? I to dodatkowo jeden z ostatnich rozdziałów? Już Cię nie lubię, Aleks :c :D
    Kurde, spodziewałam się, że to opowiadanie będzie mieć z jakieś dwadzieścia rozdziałów, a nie koło dziesięciu! Ja chcę więcej :D
    Czekam na następny i już nie mogę się doczekać zakończenia.
    Ściskam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć
    chcę ci tylko powiedzieć, że przesadziłaś z tym rozdziałem! za dużo się stało. Alison i Martin. aresztowanie Martina. widzenie Ali i Martina. rozmowa Ali i Chucka. spotkanie Ali z Nina. i co teraz bedzie sie dzialo??? nie wolno przerywać w takim momencie!
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!<3

    OdpowiedzUsuń