piątek, 2 września 2016

S E V E N

                Ali upięła swoje gęste włosy w koka. Spojrzała się w swoje lustrzane odbicie. Pomimo tego, że odczuwała zmęczenie nie wyglądała jeszcze tak źle. Prawdopodobnie to dzięki ilości wypitej przez nią kawy mogła normalnie funkcjonować. Martin był przekonany, że dziewczyna przespała smacznie większość nocy, ale było zupełnie inaczej. Przemyślała całą sprawę i teraz była przekonana, że James maczał palce w sprawie Liama. Musiała tylko odnaleźć jakiś dowód…nad którym rozmyślała większość tej nocy.
                Wyszła ze szpitalnej łazienki i ruszyła ponownie na salę, w której leżała Katherine. Dziewczyna miała wiele szczęścia, o ile to co jej się przytrafiło można tak nazwać. Była dość mocno poturbowana oraz miała połamaną rękę. I niestety doznała takiego szoku, że sprzed wypadku nic nie pamięta. Kat po krótkiej rozmowie z Alison zasnęła, więc dziewczyna nie chcąc tracić czasu wyszła z sali i zaczęła się kierować w stronę wyjścia. Gdy otworzyła drzwi zauważyła zbliżających się ratowników, którzy pchali nosze, na których ktoś leżał. Przetrzymała drzwi i gdy spojrzała się na dziecko, które tam leżało, aż coś się w niej pękło. Chłopiec był bez koszulki, cały był posiniaczony. Z niewielkiego noska kapała krew, z trudem łapał każdy kolejny oddech.
                – Jeszcze chwila! Dasz radę, wytrzymasz! – mówił do niego jeden z sanitariuszy, a Ali aż przeszły dreszcze po całym ciele. Co się stało? Czy jechał autem wraz z rodzicami i coś się stało? Ale gdzie jego rodzice? A może to wszystko przez nich? Może ma podobne życie do Martina… Czym sobie zasłużył na takie coś? Dlaczego złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom? Kolejnego szoku doznała, gdy znajdowała się przed wejściem i podjechała kolejna karetka. Ratownicy działali naprawdę szybko, z jednej strony była pod wrażeniem tempa ich pracy. Dzięki temu wiele osób ma szansę na przeżycie. Rozłożyli nosze i w mgnieniu oka znalazł się tam młody chłopak. Ali nie zdążyła się jemu dobrze przyjrzeć tak dobrze jak tamtemu chłopcu, ale rozpoznała w nim Chucka, który był nieprzytomny. Poczuła jak robi jej się gorąco. Martin był umówiony z Chuckiem… Miała dziwne przeczucie, że i jemu stało się coś złego. Podbiegła do karetki, z której był wyciągany jej kolega, ale nikogo więcej tam już nie było. Ponownie wbiegła do szpitala i rozejrzała się niespokojnie wokół. Ratownicy ciągnęli nosze za sobą. Czy to byli ci sami?
                – Przepraszam! – krzyknęła biegnąc za nimi. Nawet nie zaszczycili jej spojrzeniem – Przepraszam! Przywieźliście przed chwilą młodego chłopaka… Miał na imię Chuck, prawda?
                – Nie jesteśmy tutaj od udzielania informacji – powiedział w locie jeden z nich.
                – Ja chcę się zapytać… czy był tam jeszcze jeden chłopak? – spytała a obaj mężczyźni spojrzeli się na nią dziwnie – Czy z nim wszystko w porządku?
                – Skoro go tutaj nie ma, możesz się domyślić. A teraz przestań marnować nasz czas. Ten chłopak i tak miał szczęście, że byliśmy blisko. Gdyby nie ten fakt i interwencja tamtego drugiego chłopaka z pewnością ta próba samobójcza zakończyłaby się pomyślnie – drugi mężczyzna tylko pokiwał głową w geście, że jego kolega ma stuprocentową rację. Alison natychmiast stwierdziła, że pomimo świetnie wykonywanej pracy są strasznie nieprzyjemni. Ale zaraz, zaraz… Czy on powiedział próba samobójcza? Chuck próbował się zabić? Przecież to nonsens… I gdzie do cholery jest Martin? Po raz kolejny skierowała się w stronę wyjścia i tym razem miała nadzieję, że opuszcza ten szpital na dobre.
                Był normalny dzień tygodnia, Alison powinna znajdować się w szkole i właściwie w tamtym kierunku zmierzała. Nie miała pojęcia co teraz ma zrobić. W ciągu całej drogi do szkoły próbowała kilkanaście razy dodzwonić się do chłopaka, ale za każdym razem odzywała się do niej jedynie poczta głosowa. Ciężko było jej nie myśleć o tej całej sytuacji, a dopóki Martin nie odbierze nie będzie wiedziała co się dzieje. W momencie, w którym doszła pod szkołę, a ku jej zdziwieniu zajęło jej to dobrą godzinę, pod szkołę swoim autem podjechał również i Martin.
                – Dzwoniłam do ciebie setki razy! – zawołała, gdy chłopak wysiadł z auta. Kompletnie ignorując jej słowa ruszył w stronę budynku, w którym odbywały się zajęcia. Spanikowana pobiegła za nim. Był wściekły i było to po nim widać. W pewnym momencie Ali nie wytrzymała i pociągnęła go za rękę, a on po prostu ją puścił, przez co dziewczyna straciła równowagę i delikatnie się zachwiała – Co z tobą jest? Możesz mnie nie traktować jak jakiegoś śmiecia?!
                – Co? – burknął do niej chłopak. Nie rozchmurzył się ani na chwilę, ale teraz przynajmniej miała okazję, aby się do niego zbliżyć. Oddychał niespokojnie i bardzo głośno. Chciała go przytulić, aby choć trochę się uspokoił i gdy już zrobiła ku niemu krok nagle się rozmyśliła. Za ignorowanie jej na pewno tego nie zrobi. I wtedy dostrzegła niewielkie kawałeczki szkła w jego włosach.
                – Co się stało? Dlaczego masz szkło we włosach? – zapytała. Miała w planach delikatnie mu je wyjąć, ale chłopak ją uprzedził i sam sobie zaczął mierzwić włosy tworząc na głowie nieład – Nie rób tak, jeszcze stanie ci się krzywda.
                – I tak już po mnie, Alison. Ojczym wyrzucił mnie z domu – powiadomił ją, na co dziewczyna otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. Wczoraj opowiadał jej o swoim ojczymie, ale nie spodziewała się, że okaże się, aż tak złym człowiekiem.
                – Porozmawiajmy na spokojnie, usiądźmy gdzieś, gdzie nikt nas nie podsłucha – choć zamiar miała dobry to w praktyce ciężko było o takie miejsce. Dlatego usiedli na schodach i Martin szeptem zaczął jej opowiadać to co zdarzyło mu się, gdy był z Chuckiem.
                – Powiedziałeś o Jamesie policji? – zapytała się Alison, gdy skończył opowieść. Ściskała mocno jego rękę. Czuła jak coś ją w wnętrzu ściska, gdy opowiadał jej o Jamesie, który stał przy brzegu. James, który jest wszędzie i im grozi.
                – Nie uwierzyli. Musiałem zbyt długo przebywać pod wodą. Gdy policja odwiozła mnie do domu ojczym się wściekł. Zaczął rzucać we mnie talerzami i eee… Nie chcę więcej o tym rozmawiać. Nie mam po prostu gdzie mieszkać na tę chwilę.
                – Twoja mama nie zareagowała?
                – Nie chcę o tym rozmawiać – powtórzył po raz kolejny, tym razem nieco ostrzejszym tonem. Ali jednak zrozumiała. Musiał być strasznie zdenerwowany całą tą sytuacją.
                – Porozmawiam z mamą. Przeniesiemy cię do gościnnego – zaczęła natychmiast planować. Gdyby cała sytuacja z Jamesem się uspokoiła byłaby to idealna opcja. Miałaby Martina na co dzień.
                – Alison, gdy pójdę na policję i tak będę miał kłopoty. Nie chcę, aby twoja mama oskarżała mnie o to, że jestem tym, który sprowadza jej córkę na złą drogę. I tak pewnie nie ma dobrego zdania o mnie… Powinienem skończyć liceum już dawno temu…
                – A jakie to ma znaczenie?
                – Że powinnaś być na zajęciach a nie siedzieć na schodach ze mną.
                – Jak mam się skupiać na lekcjach skoro dzieją się takie rzeczy?
                – Przysięgam, że jak go spotkam na szkolnym korytarzu to go zabiję – powiedział zaciskając pięść. Ich rozmowę przerwał dzwonek, który wcale nie ucieszył Alison – Spotkamy się po lekcjach? O której dziś kończysz?
                – Żartujesz? Dopiero o piętnastej! Oszaleje do tego czasu! – do Martina nie doszły już słowa dziewczyny. Patrzał się w wejście od sali, w którym stała Nina. Blondynka wesoło uśmiechała się do kogoś. Podejrzewał już do kogo… – Halo! Ziemia do Martina! Znów mnie ignorujesz – nie zwracając uwagi na Alison puścił jej dłoń i ruszył w kierunku Niny. Dziewczyna w tym momencie zrobiła dwa kroki do przodu, a za nią pojawił się uśmiechnięty James. W Martinie, aż coś się zagotowało na jego widok. Nie mógł zapanować nad tym co czuł ani co robi. Nawet Alison, która szybko połączyła fakty nic nie mogła zrobić. Próbowała zatrzymać Martina ze wszystkich sił, ale chłopak był zbyt silny. Gdy znajdowali się już naprawdę blisko pary zrezygnowana Ali wskoczyła na jego plecy, obejmując się mocno rękoma wokół jego szyi oraz splotła także nogi wokół jego pasa.
                – Puszczaj Alison, on musi zapłacić za to co zrobił – powiedział i próbował w delikatny sposób odkleić się od niej, ale tym razem dziewczyna zablokowała mu ruchy.
                – Ale wtedy ty możesz mieć kłopoty – mówiła spanikowana. Ścisk robił się coraz słabszy, chłopak powoli się uwalniał a Ali była bliska płaczu. Sprawę pogorszył fakt, że nagle James sam stanął przed Martinem, który nie mógł powstrzymać swojej agresji i rzucił się na chłopaka z pięściami oraz Alison, która wciąż wisiała mu na plecach. Skutek tego był taki, że James, który próbował się obronić trafił pięścią prosto w twarz Alison, która stanęła na nogach, ale w chwili, gdy otrzymała taki cios poczuła jak jakaś siła ściąga ją na dół. Przez moment zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nikt nawet na to nie zwrócił uwagi… Właściwie to miała nadzieję, że to powstrzyma Martina od dalszej bójki, ale w tym momencie chłopak uderzył Jamesa w łydkę, po czym popchnął go w stronę szafek. Uczniowie znajdujący się na korytarzach szybko zaczęli kibicować, co tylko zaalarmowało nauczycieli, którzy nie zdążyli jeszcze wyjść z klas.
                – Czy on cię uderzył? – usłyszała głos Niny przy swoim uchu. Wtedy zorientowała się, że z jej nosa kapie krew.
                – Tak, twój chłopak mnie uderzył! – powiedziała wściekła dziewczyna. Poczuła ulgę, gdy dwóm nauczycielom oraz woźnemu udało się rozdzielić chłopców.
                – Chłopcy! Co wy wyrabiacie? – zapytał jeden z profesorów, choć tak naprawdę nie chciał poznawać odpowiedzi na to pytanie.
                – To Martin cię uderzył! Widziałam jak próbowałaś go powstrzymać przed zaatakowaniem Jamesa, więc i ciebie skrzywdził! – Nina krzyczała to zdecydowanie za głośno. Ali próbowała ją uciszyć, jednak sam Martin spojrzał się dziwnie w ich kierunku.
                – Czy ja dobrze słyszałem, Alison? Ten łobuz cię uderzył? Dobry boże, ty krwawisz! – profesor, który uczył ją biologii wydawał się naprawdę zmartwiony.
                – Panie profesorze, Martin mi nic… – nie dane było jej wytłumaczyć całej tej sytuacji.
                – Nina, zabierz swoją przyjaciółkę do higienistki. A ty… MacKanzie, doigrałeś się tym razem. Pobić się z kolegą jeszcze rozumiem, ale rękę na kobietę podnosi prawdziwy tchórz! Do dyrektora! – Ali patrzała się błagalnym wzrokiem na Martina, któremu łzy lśniły w oczach. Wyobrażała sobie co teraz musi przeżywać w środku. Całe szczęście chłopak powstrzymał się od jakiejkolwiek odpowiedzi. Alison, która została zaciągnięta na szybką wizytę do szkolnej pielęgniarki na siłę chciała wyjść stamtąd jak najszybciej. Dziewczyny zostały się same, bo pielęgniarka po krótkim błaganiu Alison zgodziła się przyprowadzić dyrektora, który wysłucha jej wersji wydarzeń. Nina nie dawała za wygraną i wciąż pozostawała u boku Ali.
                – Doskonale wiesz, że to nie Martin mnie uderzył – powiedziała wściekła na Ninę. Blondynka uśmiechnęła się do niej, a Alison miała ochotę wydrapać jej za ten uśmiech oczy.
                – Wiem co widziałam.
                – Nina! James jest niebezpieczny! Przestań kłamać! Prędzej czy później przekonasz się o tym! Gwarantuje ci, że za to co zrobił pójdzie siedzieć – w końcu Nina przestała się uśmiechać.
                – O czym ty mówisz? – zapytała i zdenerwowana wstała. Zaczęła się kręcić po pomieszczeniu. Alison znała doskonale Ninę. Widziała jak zaczyna się stresować, jak bardzo jest zdezorientowana.
                – O Liamie – wyszeptała Ali, co jeszcze bardziej pogrążyło dziewczynę. Nic więcej nie mogła powiedzieć, bo w drzwiach pojawił się dyrektor szkoły ze wściekłą miną. Widocznie wybryk Martina musiał go strasznie zirytować.
                – Co macie mi do powiedzenia dziewczęta? – zapytał chłodno, tak jakby uważał, że marnuje tutaj czas i mógłby się zająć czymś zdecydowanie ważniejszym.
                – To Martin uderzył Alison. Widziałam to. Próbowała go powstrzymać przed zaatakowaniem Jamesa, którego strasznie nie lubi i aby dała mu spokój uderzył ją w twarz – powiedziała oschle Nina i opuściła szybko pomieszczenie.
                – To nie prawda, panie dyrektorze! Fakt… próbowałam powstrzymać Martina, ale on myślał, że już go nie obejmuje i gdy zaatakował Jamesa…
                – Słyszałem już to – powiedział i sprawiał wrażenie znudzonego – Najwyraźniej twojej koleżance musiało się coś przewidzieć – poczuła ulgę i uśmiechnęła się delikatnie w kierunku dyrektora – MacKanzie i tak poniesie karę za bójkę na szkolnym korytarzu. Nie toleruję takiego zachowania.  

                ***

                Wieczorem Alison oczekiwała Martina siedząc samotnie na ławce przy miejscowej plaży. Po wcześniejszej akcji, gdy tylko opuściła pokój pielęgniarki zadzwoniła jej mama, która już została powiadomiona o wszystkim. Chciała już wracać z Nowego Jorku, aby zająć się córką, ale jakimś sposobem Alison przekonała ją, aby nie rezygnowała z wyjazdu. Alison mogła opuścić resztę lekcji, na których właściwie i tak by jej nie było, ale teraz przynajmniej będzie miała usprawiedliwienie z tego dnia. Negatywną stroną tego wszystkiego był fakt, że auta Martina nie było już przed szkołą. W drodze do domu po raz kolejny tego dnia próbowała się dodzwonić do chłopaka. Dopiero niedawno otrzymała od niego krótką wiadomość, w której poprosił ją o spotkanie tutaj. Tak więc siedziała na ławce i z niecierpliwością oczekiwała przybycia chłopaka. Gdy już się pojawił usiadł obok niej. Ali dopiero teraz dostrzegła, że chłopak ma rozwaloną wargę. Może to i źle, ale miała nadzieję, że Martin załatwił Jamesa i ten jest w gorszym stanie.
                – Jestem idiotą. Tak strasznie cię przepraszam – powiedział załamany, a Alison jedynie się uśmiechnęła.
                – Nic mi nie jest – powiedziała wskazując dłonią na swoją twarz – Piękna jak zawsze – próbowała zażartować, ale chłopakowi nie poprawiło to zbyt specjalnie humoru.
                – Myślałem, że to ja! A najgorszy był fakt, że ja nawet tego nie zauważyłem. Potem ten nauczyciel mnie tylko dobił… – Alison nie mogła słuchać jego smutnego tonu głosu, więc delikatnie wtuliła się w niego – Za bardzo mi na tobie zależy, Alison. Nie wiem czy ja tak mogę.
                – O czym ty mówisz? – zapytała i objęła chłopaka, bo nie do końca wiedziała o co mu w tym momencie chodzi, a czuła, że to nie zmierza w dobrym kierunku.
                – O to… że coś zaczynam do ciebie czuć. Lubię cię i to nawet za bardzo cię lubię, Ali. A wiem, że to wszystko nie skoczy się dobrze – Alison czuła się jakby coś w środku niej eksplodowało ze szczęścia. Nie miała pojęcia, że to takie miłe uczucie, gdy komuś na niej zależy. Tak dawno nie czuła się tak potrzebna.
                – Nie możemy na razie skupić się na tym, że ty coś do mnie czujesz… i ja do ciebie również? – zapytała nieśmiało. Chwila ciszy, podczas której Martin toczył walkę sam ze sobą. Chwila ciszy, którą przerwały dźwięki smsa, którego otrzymali w tym samym czasie. Anonimowy nadawca.

                MACIE DWADZIEŚCIA CZTERY GODZINY. 


Standard. Miałam pół rozdziału, skasowałam i zaczęłam pisać od nowa. I tak się męczę od dwudziestej godziny. :) Sprawdziłam błędy powierzchownie, ale coś czuję, że i tak jakieś się znajdą, ponieważ o tej godzinie mój mózg nie do końca prawidłowo funkcjonuje, więc jak coś to mnie poprawiajcie.
Z rozdziału jestem średnio zadowolona, jest on po to, aby zrobić przejście do akcji właściwej, czyli tej, która się rozpocznie za dwadzieścia cztery godziny. Zaczynam lubić pisać o relacji Alison-Martin, ale to chyba przez Elliaze bo się naczytałam o Gabby i Thomasie < 3  Nie mam pojęcia kiedy rozdział ósmy, po części zależy to od tego czy postanowię napisać coś o Alison-Martin czy też sobie to odpuszczę. A po części ma wpływ też na to fakt,że jestem w trakcie wyprowadzki :c Proszę o pozostawienie opinii na temat rozdziału! Dacie wiarę, że prawdopodobnie zostały gdzieś tylko 3 rozdziały + epilog + niespodzianka. Ojeej, jak to szybko zleciało :c
Jeszcze raz zachęcam i proszę o pozostawienie po sobie znaku życia! Nawet zwykła kropka mnie ucieszy:) Dobranocaaa !:D:* 

8 komentarzy:

  1. Hej, hej
    rozdział miód majonez. Tak uroczy, że masakra.

    Muszę być chwilę wredna ale mi wybaczysz, nie?
    "Dziewczyny zostały się same" bez się
    "A wiem, że to wszystko nie skoczy się dobrze" zjadłaś ń

    Jak zawsze mi się podoba, a szczególnie to, że od początku mi ten James nie pasował.
    Pozdrawiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Oczywiście, że Ci wybaczam! Cieszę się, że znalazłaś te błędy, bo chociaż wiem co mam poprawić:)
      Cieszę się bardzo, że Ci się podoba! Również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Dobry wieczór! :*
    Ach, w końcu się doczekałam! Strasznie polubiłam Twoje opowiadanie,i gdy tylko przeczytałam, że zostało 3 rozdziały to miałam ochotę się rozpłakać jak małe dziecko :(
    Ali i Martin - matulu, uwielbiam tych dwoje! Mają taką fajną relacje między sobą. Pragnienie szczęścia i spokoju, ale pomieszane ze strachem o drugą osobę. :')
    Nina została przeze mnie znienawidzona. Cokolwiek by teraz dobrego zrobiła to mojej sympatii do siebie nie raczy ujrzeć. Tak samo James...
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! Życzę Ci dużo weny, jak i czasu na pisanie!
    Pozdrawiam, Eunice!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      No niestety, nie ma sensu ciągnąć tego dłużej, gdy już wszystko się wyjaśni. :)
      Nowy rozdział powinien się pojawić za kilka dni. Również pozdrawiam! <3

      Usuń
  3. Hej kochana. <3

    Trzy rozdziały? Naprawdę? Nie rób mi tego. :/
    Tak strasznie się przywiązałam do tego opowiadania, że nie wyobrażam sobie, że już tak niewiele zostało do końca. ;(
    Wracając do treści. Nie wiem czy już to mówiłam, jeśli nie, to powiem, a jeśli tak, to się powtórzę: Uwielbiam Ali i Martina. I osobno i razem, chociaż bardziej, tą drugą wersję. Rozdział jest bardzo przyjemny. Szczególnie spodobała mi się końcówka. Świetna scena pomiędzy naszą parką. Tak słodko. <3
    I ta wiadomość. Kurde, aż nie mogę się doczekać co będzie dalej. A przede wszystkim - kto jest nadawcą.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno.
    Newtie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! :*
      Niestety, ale muszę tak zrobić. Gdy wszystko się wyjaśni nie mogę tego ciągnąć na siłę. :c
      W kolejnym rozdziale dowiesz się już kto był nadawcą! :) A to już za parę dni.
      Również pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Dopiero odkryłam to cudeńko a tutaj informacja, że zbliża się to do końca! :c najgorzej :/
    Alison i Martin. Malison? Uwielbiam ich! Martin jest taki odważny. Tyle przeszedł w życiu, biedactwo moje :c chcę ich więcej, błaaaagam *.*
    jeju mam nadzieje, że z Chuckiem i Katherine będzie wszystko w porządku. ciekawa jestem dlaczego Kat została potrącona i kto był sprawcą tego wypadku. jeszcze tak uciekł... no i co łączyło Nine z Liamem. mam w glowie tyle pytań!
    czekam na kolejny, będę tutaj zaglądać!
    jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam na mojego bloga. dopiero zaczynam. :) http://hell-gang.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tutaj trafiłaś i Ci się spodobało! Robi mi się strasznie przykro,gdy widzę, że jest wam smutno. :c Ale mam nadzieję, że w ostateczności mnie zrozumiecie i wybaczycie mi, że to koniec.
      Już niedługo poznasz odpowiedzi na pytania, które siedzą Ci w głowie.
      Na pewno zajrzę i do Ciebie!
      Pozdrawiam <3

      Usuń